Działacze ze stowarzyszenia „Nasza Ziemia” z Kosakowa w ciągu ostatnich dwóch tygodni doliczyli się kilkudziesięciu martwych kaczek wodnych i łabędzi. Ptaki znajdowane są przede wszystkim w rejonie Mechelinek, Rewy i wzdłuż Półwyspu Helskiego. Według nich pomór sięgnął niespotykanej dotąd skali i sugerują, że powodem jest rosnące skażenie wody.
– Inne rozwiązanie tak naprawdę nie wchodzi w rachubę – przekonuje prezes „Naszej Ziemi” Marcin Buchna. – Te ptaki nurkują i zdobywają jedzenie przy dnie. I właśnie w ten sposób mogły zachorować, bo trzeba pamiętać, że zanieczyszczenia przede wszystkim znajdują się właśnie w części dennej. Zaznaczę też, że największy pomór ma miejsce w rejonie Mechelinek, w niedalekim sąsiedztwie Natury 2000, dlatego też cała sytuacja nie może być naturalną. To wbrew logice – dodaje Marcin Buchna.
TRUDNO OSZACOWAĆ CZAS USTALEŃ
Działacze „Naszej Ziemi” zgłosili już sprawę do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
– Dostaliśmy takie zgłoszenie – przyznaje Beata Cieślik, rzeczniczka WIOŚ. – Sprawę niezwłocznie przekazaliśmy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ile czasu potrwa ustalanie powodu wzrostu umieralności ptaków, na razie trudno szacować.
Sprawą zajmuje się też Wojewódzki Inspektorat Weterynarii.
Marcin Lange/pOr