Trwa sezon zachorowań na babeszjozę, zwaną także piroplazmozą. To poważna choroba pasożytnicza, a zarazić się nią można przez kleszcze.
– To choroba pierwotniacza, która atakuje układ czerwonokrwinkowy. Pierwotniak pochodzący z aparatu gębowego kleszcza za pomocą śliny trafia do krwiobiegu i namnaża się w erytrocytach. Krwinki czerwone rozpadają się i w konsekwencji pacjent ma gorączkę, często jest bardzo słaby i oddaje ciemny mocz – mówi lekarz weterynarii Eryk Ratajski z jednej z klinik weterynaryjnych w Gdyni. Jak przyznaje, pacjentów z podejrzeniem choroby przyjmuje w tym okresie nawet kilku dziennie.
KLESZCZE CORAZ BARDZIEJ NIEBEZPIECZNE
Do tej pory w województwie pomorskim odnotowywano niewiele zachorowań na choroby odkleszczowe, ale, jak podkreśla gdańska weterynarz Anna Włodarczyk, jest ich coraz więcej. – Mamy też już naszą, rodzimą babeszjozę. To znaczy, że łapią ją psy, które niekoniecznie podróżowały wcześniej z właścicielami po Mazurach czy województwie mazowieckim, gdzie zachorowań jest najwięcej, ale złapały kleszcze w naszym regionie – dodaje. Jak podkreśla weterynarz, kleszcze są coraz bardziej odporne na zmienne warunki atmosferyczne. Ich aktywność zaczyna się już, kiedy temperatura podskoczy do kilku stopni powyżej zera. Tym samym rośnie zagrożenie zakażeniem.
Problemem jest też odczuwalny w niektórych rejonach brak leku. – Substancja aktywna w tym leku to imidokarb. Na chwilę obecną lek u producenta nie jest dostępny. Wiele lecznic bazuje jeszcze na posiadanych zapasach z zeszłego roku – dodaje weterynarz.
STOSOWAĆ PREPARATY ANTYKLESZCZOWE
Chwile stresu związane z babeszjozą przeżyła pani Paulina z Gdańska, właścicielka dwuipółletniego teriera Guinnessa. Pies zrobił się apatyczny, miał gorączkę i zemdlał. Badania krwi wykazały, że zwierzę ma babeszjozę. Dostał lek. – Od wtorku do piątku dostawał kroplówkę. W piątek powtórzyliśmy badania krwi i okazało się, że na szczęście nie ma już babeszji – opowiada p. Paulina. Gdzie pies mógł się zarazić? Gdańszczanka podejrzewa, że mogło do tego dojść w Ptasim Raju na Wyspie Sobieszewskiej.
– Jeździmy z psem i na Kaszuby i chodzimy po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym i nigdy nie było czegoś takiego. Pierwszy raz pojechaliśmy do Ptasiego Raju i podejrzewamy, że mogło to być tam. Rozmawialiśmy też z innym panem, którego pies również w tym samym czasie po pobycie w Ptasim Raju również zachorował na babeszjozę. To są nasze podejrzenia, ale mamy to z tyłu głowy – mówi pani Paulina.
By zminimalizować ryzyko zachorowań na babeszjozę, należy regularnie zabezpieczyć zwierzę preparatami antykleszczowymi.
Posłuchaj materiału naszej reporterki:
Aleksandra Nietopiel/mim