– Udało się! – mówi, nie kryjąc łez, samotna mama trójki dzieci. – Właśnie odebraliśmy klucze – dodaje. Idziemy zobaczyć nowe mieszkanie, już nie socjalne, a komunalne. Skończyły się deptanie po plecach, wspólne korytarze i strach małej Hani, która bała się chodzić do WC, bo spotykała tam obcych ludzi. Historia rodziny pani Violetty z Sopotu dobrze się skończyła. Dobre wiadomości przyszły tuż przed świętami.
– Chciałam podziękować wiceprezydentowi Sopotu Marcinowi Skwierawskiemu, radnej Aleksandrze Gosk i oczywiście Radiu Gdańsk za to, że monitorowało naszą sprawę. W szczególności chciałam podziękować słuchaczom, bo dużo było słów wsparcia, które mogłam przeczytać, które mnie dopingowały. Ludzie pisali, że droga, którą obrałam wspólnie z rodziną, jest słuszna i powinniśmy walczyć o to, żeby żyło się nam lepiej – mówi pani Violetta.
ŁÓŻKO, KTÓRE ZASŁANIAŁO OKNO
Pani Violetta, z dwoma córkami i synem, zajmowała mieszkanie socjalne o powierzchni 27 metrów. Najmłodsza córka, 6-letnia Hania, spała wspólnie z mamą na rogówce. Starsze rodzeństwo dzieliło łóżko piętrowe, które niestety musiało zasłaniać okno – z uwagi na przepisy przeciwpożarowe nie mogło stać przy piecu.
Jeśli ktoś narzeka na to, że któryś z członków jego rodziny zajmuje rano zbyt długo toaletę, niech wyobrazi sobie sytuację, w której po przebudzeniu wszyscy dosłownie obijają się o siebie. Gdzie jedna osoba musi podnieść nogi, by inna mogła wejść do „kuchni”. Gdzie nastolatka jest pozbawiona intymności, a 6-latka obawia się iść do toalety, bo malutka łazienka zaopatrzona w wannę jest na końcu korytarza, który współdzieli nawet kolejnych 10 osób.
NIE PODDAWAĆ SIĘ, SKŁADAĆ PISMA
O zmianę lokum pani Violetta ubiegała się kilka lat. W ostatnim roku urzędnicy oferowali jej mieszkania, ale z częścią wspólną lub zbyt drogie w utrzymaniu. Zarówno za mieszkania socjalne o niższym standardzie, jak i za mieszkania komunalne, trzeba płacić. Nic nie dostaje się „za darmo”. Dlatego sopocianka pracuje ciężko na dwa etaty.
– Mam na szczęście nową pracę, w przedszkolu. Ta praca pozwoliła mi na wykazanie dochodu, dzięki któremu dostałam mieszkanie komunalne. Czynsz jest wyższy, ale znika współdzielony korytarz. Jesteśmy na swoim. Jest też gazowe ogrzewanie. Nie mogę dosłownie uwierzyć, że nie trzeba targać węgla, że nie dymią piece, a jest ciepło – mówi pani Violetta.
POKORA I UMIEJĘTNOŚĆ SŁUCHANIA
Sopocianka tłumaczy, że postanowiła rozmawiać, a nie „iść na wojnę”, co w nerwach i poczuciu troski o rodziny robi wiele osób. Wierzy, że to upór, ale i pokora sprawiły, że udało się przedstawić sytuację odpowiednim osobom, które zareagowały i przyśpieszyły zmiany.
Urzędnicy nieoficjalnie mówią, że to „bardzo dobra osoba”, ale że „nikt nie traktuje nikogo lepiej lub gorzej”, bo po prostu istnieją przepisy. W Sopocie jest 100 mieszkań socjalnych, w kolejce do nich czeka 100 rodzin.
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl