Resort pracuje nad przepisami zmniejszającymi poziomy alarmowania przed nadmiernym zapyleniem z 300 do 250 mikrogramów na metr sześcienny w ciągu doby. Z kolei tak zwany próg informowania miałby zostać obniżony z 200 do 150 mikrogramów pyłu PM 10.
– To krok w dobrą stronę dlatego, że tak wysokie poziomy występują rzadko. Natomiast przy dobowym zapyleniu rzędu 150 mikrogramów/m3, czyli trzykrotności poziomu dopuszczalnego, do społeczeństwa powinna już trafić taka informacja, żeby ograniczyć narażenie ludności – uważa Michalina Bielawska z badającej powietrze fundacji ARMAAG.
Dziś i tak polskie normy należą do najwyższych w Europie. – Większość krajów europejskich ustaliło próg alarmowy na poziomie 100 mikrogramów na metr sześcienny. Tak jest na Węgrzech, Holandii, Szwajcarii czy Wielkiej Brytanii. W Finlandii to zaledwie 50 mikrogramów – mówi Bielawska.
SYTUACJA NA POMORZU JEST W NIE JEST NAJGORSZA
Na Pomorzu podobne sytuacje alarmowe i ostrzegania praktycznie się nie zdarzają. Na południu Polski skutkują często wprowadzeniem bezpłatnej komunikacji miejskiej. Dla samorządów to też sygnał, by walczyć z zapyleniem na przykład przez zmywanie ulic.
Polskie normy odnoszą się do liczby dni w roku z dopuszczalnym, dobowym stężeniem 50 mikrogramów. Nie powinno być ich więcej niż 35. Pomorskie miejscowości w większości spełniają je.
Jak powiedział Radiu Gdańsk Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska, projekt nowych przepisów antysmogowych jest na etapie konsultacji także z ministerstwem zdrowia. Rozporządzenie ma wejść w życie przed najbliższym sezonem grzewczym.
Sebastian Kwiatkowski/pb