O wyborach, komisji do spraw pedofilii, jawności majątków polityków i kluczowych zmianach na Pomorzu z prezesem Prawa i Sprawiedliwości rozmawiał nasz reporter – Przemysław Woś.
Przemysław Woś: Panie prezesie, sondaże są różne. Jedne dają zwycięstwo ugrupowaniu Prawa i Sprawiedliwości, inne opozycji. Ja mam jednak pytanie odnośnie frekwencji. Ona może być kluczowa w kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dotychczas nie była wysoka, bo oscylowała w granicach 20-23 procent. Teraz wszystko wskazuje na to, że może być dużo wyższa.
Jarosław Kaczyński: Może być dużo wyższa i bardzo na to liczymy. Jeżeli zagłosuje nasz elektorat, który zwykle nie miał jakiejś specjalnej tendencji, żeby w tych wyborach uczestniczyć, to będziemy pewni dobrego wyniku. Natomiast jeżeli tak nie będzie i nasi wyborcy uznają, że te wybory nie są ważne, chociaż są, to wtedy będzie gorzej. Zabiegamy o tę wysoką frekwencję, a jak w rzeczywistości będzie, to zobaczymy. Na pewno nie wygrywają sondaże. Gdybyśmy patrzyli tylko na nie, to Prawo i Sprawiedliwość wygrałoby wybory do europarlamentu. Jednak to nic nie znaczy. Dopiero jak się pozna te wstępne wyniki, to mniej więcej wiadomo, jak będzie, a i tak trzeba czekać na te ogłoszone przez Państwową Komisję Wyborczą.
PW: Był pan dzisiaj w Gdańsku. Porty Gdańsk, Gdynia, Szczecin, Świnoujście notują rekordy przeładunkowe. Po co Polsce Centralny Port Morski?
JK: Po to, żeby wykorzystać nasze położenie geograficzne i przy stworzeniu jednocześnie tych połączeń Północ-Południe Via Carpatia, wybudować także połączenia kolejowe. No i krajowa „jedynka” w końcu dojdzie do granicy i będzie miała tam swoje przedłużenia. Chcemy, żeby to wszystko razem stworzyło taki mechanizm, w którym ta nowa oś gospodarcza, być może i geopolityczna, będzie służyła wszystkim krajom, ale będzie też bardzo wspierała polską gospodarkę, ale również tę morską. Centralny Port Morski może bardzo dobrze służyć zarówno Polsce jako całości, jak i dwóm nadmorskim regionom, czyli Pomorzu Wschodniemu i Zachodniemu.
PW: W programie pana partii jest budowa większego znaczenia dla portu w Elblągu. W tym kontekście chciałbym zapytać o przekop Mierzei Wiślanej. Jest to temat, który wciąż w niektórych środowiskach budzi spore kontrowersje.
JK: Nie możemy być uzależnieni od widzimisię innego państwa, w tym wypadku Rosji, jeśli chodzi o dostęp do naszych portów, naszych miast. A tak to niestety w tej chwili wygląda. Tam niby można przez tę cieśninę przepływać, ale trzeba mieć pozwolenie i przepływają tylko statki z niektórych krajów. Tych ograniczeń jest mnóstwo, dlatego robimy to, czego nie można było zrobić w PRL-u, bo po prostu Rosjanie tego zakazywali. W ten sposób chcemy pokazać, że w końcu jesteśmy do końca suwerenni, i to jest tylko i wyłącznie ogólnopolska sprawa. Dochodzi do tego kwestia Elbląga i ziemi elbląskiej. Nie ma już tu województwa, nad czym ja, przyznam, szczerze boleję. Natomiast jest to ziemia, na której wciąż mamy niemałe przypadki bezrobocia, przynajmniej w niektórych ośrodkach, i gdzie taki port mógłby zacząć bardzo zwiększać przeładunki, bo w tej chwili są one bardzo nieduże, liczone co najwyżej w setkach tysięcy ton. A co za tym idzie, port w Elblągu bardzo przyczyniłby się do ożywienia gospodarczego, nie tylko poprzez sam port, ale również to wszystko, co się z nim łączy, czyli różnego rodzaju zaplecze portowe. Ogólnie przepływ towarów zawsze prowadzi do tego, że mechanizmy gospodarcze działają prężniej. Krótko mówiąc, chodzi nam o rozwój tej ziemi, ale także o polską suwerenność, o pokazanie, że nie jesteśmy w żadnej strefie wpływów i na swoim terytorium możemy robić to, co chcemy.
PW: Pięć lat temu był pan w Słupsku. Wtedy mówił pan dużo o 17 województwie. Czy ten projekt jest wciąż aktualny, czy z nastrojów społecznych wynika, że to sprawa, do której nie warto wracać?
JK: Badaliśmy nastroje społeczne na tej ziemi i są one rzeczywiście zróżnicowane. Wedle wiedzy sprzed paru lat, w Słupsku rzeczywiście w tej kwestii nie ma zbyt wielkiego entuzjazmu, ale na pewno będzie warto to sprawdzić jeszcze raz. Po, daj Boże, zwycięskich wyborach parlamentarnych pewnym sprawom się przyjrzymy ponownie, między innymi sprawie województw. Moim zdaniem jest duża luka na środkowym Pomorzu, a istnienie województwa wzmacnia pewne pozytywne procesy społeczne i gospodarcze na inne, które składają się na pomyślność danego regionu. Odległość od tych punktów centralnych nie jest rzeczą dobrą. Zawsze działa to prawo peryferii, z którym trudno walczyć. A ten teren jest rzeczywiście peryferyjny i w związku z tym warto się nad nimi zastanowić. Zresztą dotyczy to też jednego czy dwóch miejsc w Polsce. Nie planujemy jakiejś wielkiej reformy, ale nad tym będziemy się jeszcze zastanawiali. Oczywiście wszystko musi być za zgodą społeczeństwa i takich rzeczy nie można robić sobie ot tak. Poza zgodą, musi wystąpić też dążenie do tego wśród mieszkańców danego regionu. Przykładowo w Częstochowie takie chęci są bardzo wyraźne. W Koszalinie jest może to silniejsze niż w Słupsku. Nie jest to jeszcze rozmowa na ten moment. Jeżeli za pół roku będę mógł rozmawiać jako szef partii rządzącej, to już będę wiedział na ten temat więcej.
PW: Mówił pan o komisji do spraw pedofilii i też o szerszej jawności majątków u osób z rodziny polityków samorządowców. Kiedy ta komisja mogłaby powstać i kiedy te nowe przepisy, choćby o mandacie posła i senatora, mogłyby wejść w życie?
JK: Sądzę, że to wszystko można uchwalić już na tych najbliższych posiedzeniach Sejmu. Można zrobić też dodatkowe posiedzenia. To nie jest żaden problem, to jest decyzja marszałka. Będziemy się w tej kwestii śpieszyć, oczywiście nie tak, żeby powstał jakiś niedopracowany projekt ustawy tzw. bubel prawny, bo tutaj o to łatwo. Przypomnę, że kiedy proponowaliśmy to już wiele lat temu, wtedy nas po prostu wyśmiano. Po jednej konferencji w Krakowie, gdy zaproponowaliśmy podobne rozwiązania, w mediach wybuchła wręcz histeria, że chcemy wybadać, kto z kim i kto ma takie bliższe kontakty z jakąś panią albo panem. Dzisiaj nasi polityczni konkurenci najwyraźniej mają już inne stanowisko w tej sprawie. Chcemy to sprawdzić, bo jesteśmy za tym, żeby majątków nie ukrywać. To jest bardzo niedobra praktyka i obawiam się, że dość szeroko stosowana.
PW: Kogo miałyby dotyczyć te przepisy? Tylko najbliższej rodziny?
JK: Przede wszystkim, przynajmniej na początku muszą one dotyczyć posłów, senatorów, członków rządu szeroko rozumianych, więc także wojewodów, marszałków i zastępców. Jeżeli pójdziemy bardzo szeroko, to będzie to trudne do zrealizowania. Oczywiście wszystko trzeba będzie badać od góry, bo ta komisja, która jest postulowana przez naszych konkurentów, rzeczywiście powinna powstać, ale w momencie, kiedy będą już te materiały. Powinna je zbadać nowo powołana komisja z dużymi uprawnieniami, bo być może ten mechanizm badania, który w tej chwili funkcjonuje, a który obciąża CBA, jest po prostu zbyt mało wydajny. Centralne Biuro Antykorupcyjne jest niewielką instytucją. No nie mogę powiedzieć jak wielką, bo to jest tajemnica państwowa i ma mnóstwo innych zadań, które traktuje jako ważniejsze. W związku z tym taka komisja państwowa na pewno byłaby dobrą rzeczą. Jednocześnie apeluję do naszych politycznych konkurentów, żeby nie nazywali tego „komisją czystych rąk”, bo to był taki pomysł pana Cimoszewicza z pierwszego postkomunistycznego rządu. Próbowano udowodnić, że ludźmi z wielkim majątkiem są ci, którzy w ogóle postawili sprawę walki z korupcją, nadużyciami i złodziejstwem z wielkim przejmowaniem majątków w Polsce. Wtedy było Porozumienie Centrum. Oczywiście nic z tego nie wyszło, bo myśmy żadnych wielkich majątków nie mieli, a ja nie miałem dokładnie nic. Dzisiaj nie żyją już moi rodzice i jako spadkobierca coś tam mam, ale tylko i wyłącznie na tej zasadzie, że to jest spadek. A wiem, że nas wtedy wówczas szczególnie badano. To była raczej operacja zmierzająca do tego, żeby uderzyć w tych, którzy mówią, jak naprawdę jest w Polsce. Chociaż być może Włodzimierz Cimoszewicz miał w tym wszystkim lepsze intencje. Nie chcę tego z góry rozstrzygać, ale tak to wyglądało w praktyce i uważam, że nie należy nawiązywać do tej nazwy. Państwowa komisja jest potrzebna, ale ona musi pracować na konkretnym materiale. Na pewno można to załatwić bardzo szybko. To jest tylko kwestia współdziałania opozycji. Jeżeli będziemy mieli normalne posiedzenia Sejmu, a nie awantury z posłami, a w szczególności z jednym kręcącym się po sali, no to naprawdę nie będzie potrzeba wiele czasu, żeby to wszystko zaczęło obowiązywać. To będzie wielkie sprawdzenie, kto tak naprawdę czego chce, ale oczywiście to nie oznacza, że państwowa komisja do spraw pedofilii nie zostanie powołana. Także będzie ona dotyczyła noblistów. Żeby było jasne, dlatego to mówię, bo kiedy TVN pokazywał to moje wystąpienie, gdzie mówiłem, że ani purpura, ani Nobel, ani Oscar, ani sława narodowa nie ochroni nikogo, tam ten Nobel był pomijany. Wielu ludzi snuje różne domysły. Ja nie chcę snuć domysłów, ale moim zdaniem Nobel też nie chroni, a sprawa pewnego księdza w filmie panów Siekielskich została pokazana.
PW: Co jest pana zdaniem stawką tych wyborów?
JK: Kształt Unii Europejskiej, większa lub mniejsza siła tych, którzy by chcieli umocnić Unię poprzez pewną jej naprawę, a z drugiej strony to jest coś, co ułatwi lub utrudni zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Oczywiście to nie będzie rozstrzygające. Gdy ponieśliśmy bolesną porażkę w wyborach europejskich w 2004 roku, to wygraliśmy wybory parlamentarne. Może być różnie, ale mimo wszystko trzeba je brać pod uwagę, jako pewien element prognostyczny.
POSŁUCHAJ ROZMOWY Z JAROSŁAWEM KACZYŃSKIM:
Przemysław Woś: Panie Prezesie, sondaże są różne. Jedne dają zwycięstwo ugrupowaniu Prawa i Sprawiedliwości, inne opozycji. Ja mam jednak pytanie odnośnie frekwencji. Ona może być kluczowa w kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dotychczas nie była wysoka, bo oscylowała w granicach 20-23 procent. Teraz wszystko wskazuje na to, że może być dużo wyższa.
Jarosław Kaczyński: Może być dużo wyższa i bardzo na to liczymy. Jeżeli nasz elektorat, który zwykle nie miał jakiejś specjalnej tendencji, żeby w tych wyborach uczestniczyć, to będziemy pewni dobrego wyniku. Natomiast jeżeli tak nie będzie i nasi wyborcy uznają, że te wybory nie są ważne, chociaż są, to wtedy będzie gorzej. Zabiegamy o tą wysoką frekwencję, a jak w rzeczywistości będzie, to zobaczymy. Na pewno nie wygrywają sondaże. Gdybyśmy patrzyli tylko na nie, to Prawo i Sprawiedliwość wygrałoby wybory do europarlamentu. Jednak to nic nie znaczy. Dopiero jak się pozna te wstępne wyniki, to mniej więcej wiadomo jak będzie, a i tak trzeba czekać na te ogłoszone przez Państwową Komisję Wyborczą.
PW: Był Pan dzisiaj w Gdańsku. Porty Gdańsk, Gdynia, Szczecin, Świnoujście notują rekordy przeładunkowe. Po co Polsce Centralny Port Morski?
JK: Po to, żeby wykorzystać nasze położenie geograficzne i przy stworzeniu jednocześnie tych połączeń Północ- Południe Via Carpatia, wybudować także połączenia kolejowe. No i krajowa „jedynka” w końcu dojdzie do granicy i będzie miała tam swoje przedłużenia. Chcemy, żeby to wszystko razem stworzyło taki mechanizm, w którym ta nowa oś gospodarcza, być może i geopolityczna, będzie służyła wszystkim krajom, ale będzie też bardzo wspierała polską gospodarkę, ale również tą morską. Centralny Port Morski może bardzo dobrze służyć zarówno Polsce jako całości, jak i dwóm nadmorskim regionom, czyli Pomorzu Wschodniemu i Zachodniemu.
PW: W programie Pana partii jest budowa większego znaczenia dla portu w Elblągu. W tym kontekście chciałbym zapytać o przekop Mierzei Wiślanej. Jest to temat, który wciąż w niektórych środowiskach budzi spore kontrowersje.
JK: Nie możemy być uzależnieni od widzimisię innego państwa, w tym wypadku Rosji, jeśli chodzi o dostęp do naszych portów, naszych miast. A tak to niestety w tej chwili wygląda. Tam niby można przez tą cieśninę przepływać, ale trzeba mieć pozwolenie i przepływają tylko statki z niektórych krajów. Tych ograniczeń jest mnóstwo, dlatego robimy to, czego nie można było zrobić w PRLu, bo po prostu Rosjanie tego zakazywali. W ten sposób chcemy pokazać, że w końcu jesteśmy do końca suwerenni, i to jest tylko i wyłącznie ogólnopolska sprawa. Dochodzi do tego kwestia Elbląga i ziemi elbląskiej. Nie ma już tu województwa, nad czym ja przyznam szczerze boleje. Natomiast jest to ziemia, na której wciąż mamy niemałe przypadki bezrobocia, przynajmniej w niektórych ośrodkach, i gdzie taki port mógłby zacząć bardzo zwiększać przeładunki, bo w tej chwili są one bardzo nieduże, liczone co najwyżej w setkach tysięcy ton. A co za tym idzie port w Elblągu bardzo przyczyniłby się do ożywienia gospodarczego, nie tylko poprzez sam port, ale również to wszystko co się z nim łączy, czyli różnego rodzaju zaplecze portowe. Ogólnie przepływ towarów zawsze prowadzi do tego, że mechanizmy gospodarcze działają prężniej. Krótko mówiąc, chodzi nam o rozwój tej ziemi, ale także o polską suwerenność, o pokazanie, że nie jesteśmy w żadnej strefie wpływów i na swoim terytorium możemy robić to co chcemy.
PW: Pięć lat temu był Pan w Słupsku. Wtedy mówił Pan dużo o 17 województwie. Czy ten projekt jest wciąż aktualny, czy z nastrojów społecznych wynika, że to sprawa, do której nie warto wracać?
JK: Badaliśmy nastroje społeczne na tej ziemi i są one rzeczywiście zróżnicowane. Wedle wiedzy sprzed paru lat, w Słupsku rzeczywiście w tej kwestii nie ma zbyt wielkiego entuzjazmu, ale na pewno będzie warto to sprawdzić jeszcze raz. Po, daj Boże, zwycięskich wyborach parlamentarnych pewnym sprawom się przyjrzymy ponownie, między innymi sprawie województw. Moim zdaniem jest duża luka na środkowym Pomorzu, a istnienie województwa wzmacnia pewne pozytywne procesy społeczne i gospodarcze na inne, które składają się na pomyślność danego regionu. Odległość od tych punktów centralnych nie jest rzeczą dobrą. Zawsze działa to prawo peryferii, z którym trudno walczyć. A ten teren jest rzeczywiście peryferyjny i w związku warto się nad nimi zastanowić. Zresztą dotyczy to też jednego, czy dwóch miejsc w Polsce. Nie planujemy jakiejś wielkiej reformy, ale nad tym będziemy się jeszcze zastanawiali. Oczywiście wszystko musi być za zgodą społeczeństwa i takich rzeczy nie można robić sobie od tak sobie, bo tak się nam spodobało. Poza zgodą, musi wystąpić też dążenie do tego wśród mieszkańców danego regionu. Przykładowo w Częstochowie takie chęci są bardzo wyraźne. W Koszalinie jest może silniejsze niż w Słupsku. Nie jest to jeszcze rozmowa na ten moment. Jeżeli za pół roku będę mógł rozmawiać jako szef partii rządzącej, to już będę wiedział na ten temat więcej.
PW: Mówił Pan o komisji do spraw pedofilii i też o szerszej jawności majątków u osób z rodziny polityków samorządowców. Kiedy ta komisja mogłaby powstać i kiedy te nowe przepisy o choćby mandacie posła i senatora mogłyby wejść w życie.
JK: Sądzę, że to wszystko można uchwalić już na tych najbliższych posiedzeniach sejmu. Można zrobić też dodatkowe posiedzenia. To nie jest żaden problem, to jest decyzja marszałka. Będziemy się w tej kwestii śpieszyć, oczywiście nie tak, żeby powstał jakiś niedopracowany projekt ustawy, tzw. bubel prawny, bo tutaj oto łatwo. Przypomnę, że kiedy proponowaliśmy to już wiele lat temu, tylko wtedy nas po prostu wyśmiano. Po jednej konferencji w Krakowie, gdy zaproponowaliśmy podobne rozwiązania, w mediach wybuchła wręcz histeria, taka typu wyśmiewania, że chcemy wybadać kto z kim i kto ma takie bliższe kontakty z jakąś panią albo panem. Dzisiaj nasi polityczni konkurenci najwyraźniej mają już inne stanowisko w tej sprawie. Chcemy to sprawdzić, bo jesteśmy za tym, żeby majątków nie ukrywać. To jest bardzo niedobra praktyka i obawiam się, że dość szeroko stosowana.
PW: Kogo miałyby dotyczyć te przepisy. Tylko najbliższej rodziny?
JK: Przede wszystkim przynajmniej na początku muszą one dotyczyć posłów, senatorów, członków rządu szeroko rozumianych, więc także wojewodów, marszałków i zastępców. Jeżeli pójdziemy bardzo szeroko, to będzie to trudne do zrealizowania. Oczywiście wszystko trzeba będzie badać od góry, bo ta komisja, która jest postulowana przez naszych konkurentów, rzeczywiście powinna powstać, ale w momencie, kiedy będą już te materiały. Powinna je zbadać nowo powołana komisja z dużymi uprawnieniami, bo być może ten mechanizm badania, który w tej chwili funkcjonuje, a który obciąża CBA jest po prostu zbyt mało wydajny. Centralne Biuro Antykorupcyjne jest niewielką instytucją. No nie mogę powiedzieć jak wielką, bo to jest tajemnica państwowa i ma mnóstwo innych zadań, które traktuje jako ważniejsze. W związku z tym taka komisja państwowa na pewno byłaby dobrą rzeczą. Jednocześnie apeluje do naszych politycznych konkurentów, żeby nie nazywali tego komisją czystych rąk, bo to był taki pomysł pana Cimoszewicza z pierwszego postkomunistycznego rządu. Próbowano udowodnić, że ludźmi z wielkim majątkiem są Ci, którzy w ogóle postawili sprawę walki z korupcją, nadużyciami i złodziejstwem z wielkim przejmowaniem majątków w Polsce. Wtedy było Porozumienie Centrum. Oczywiście nic z tego nie wyszło, bo myśmy żadnych wielkich majątków nie mieli, a ja nie miałem dokładnie nic. Dzisiaj nie żyją już moi rodzice i jako spadkobierca coś tam mam, ale tylko i wyłącznie na tej zasadzie, że to jest spadek. A wiem, że nas wtedy wówczas szczególnie badano. To była raczej operacja zmierzająca do tego, żeby uderzyć w tych, którzy mówią jak naprawdę jest w Polsce. Chociaż być może Włodzimierz Cimoszewicz miał w tym wszystkim lepsze intencje. Nie chcę tego z góry rozstrzygać, ale tak to wyglądało w praktyce i uważam, że nie należy nawiązywać do tej nazwy. Państwowa komisja jest potrzebna, ale ona musi pracować na konkretnym materiale. Na pewno można to załatwić bardzo szybko. To jest tylko kwestia współdziałania opozycji. Jeżeli będziemy mieli normalne posiedzenia sejmu, a nie awantury z posłami, a w szczególności z jednym kręcącym się po sali, no to naprawdę nie będzie potrzeba wiele czasu, żeby to wszystko zaczęło obowiązywać. To będzie wielkie sprawdzenie, kto tak naprawdę czego chce, ale oczywiście to nie oznacza, że państwowa komisja do spraw pedofilii nie zostanie powołana. Także będzie ona dotyczyła noblistów. Żeby było jasne, dlatego to mówię, bo kiedy TVN pokazywał to moje wystąpienie, gdzie mówiłem, że ani purpura, ani nobel, ani oskar, ani sława narodowa nie ochronie nikogo, tam ten nobel był pomijany. Wielu ludzi snuje różne domysły. Ja nie chcę snuć domysłów, ale moim zdaniem nobel też nie chroni, a sprawa pewnego księdza w filmie panów Siekielskich została pokazana.
PW: Co jest Pana zdaniem stawką tych wyborów?
JK: Kształt Unii Europejskiej, większa lub mniejsza siła tych, którzy by chcieli umocnić unię poprzez pewną jej naprawę, a z drugiej strony to jest coś, co ułatwi lub utrudni zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Oczywiście to nie będzie rozstrzygające. Gdy ponieśliśmy bolesną porażkę w wyborach europejskich w 2004 roku, to wygraliśmy wybory parlamentarne. Może być różnie, ale mimo wszystko trzeba je brać pod uwagę, jako pewien element prognostyczny.