Pensje idą w górę. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w maju wyniosło 5057,82 złotych brutto, co oznacza wzrost w ujęciu rocznym o 7,7 procent – podał Główny Urząd Statystyczny. Wzrost płac to dobra wiadomość dla pracowników, gorsza dla pracodawców. Jak to może przełożyć się na gospodarkę? Wzrost plac – to powód do radości czy niekoniecznie? Gośćmi Iwony Wysockiej byli Mikołaj Konopka, prezes Eurostyl oraz Artur Kiełbasiński, Radio Gdańsk.
– Co do zasady, to wszyscy się cieszymy zarabiając trochę więcej. Jest to pewien cel cywilizacyjny. Biegniemy w tę stronę, żeby dogonić naszych sąsiadów z zachodu czy północy. […] Ma to przełożenie na konsumpcję, ale z drugiej strony trochę ciężej jest pracodawcom. Wspomniane badanie dotyczy tylko większych przedsiębiorstw, a ja chciałbym się jeszcze dowiedzieć, jak zmienia się rynek pracy w tych najmniejszych firmach, które zatrudniają do 9 osób. Zarobki są tam zazwyczaj mniejsze i gdy tamci pracownicy słyszą takie kwoty, jak te z badań, to po prostu się irytują – zauważa Artur Kiełbasiński.
– Ja, jako pracodawca funkcjonujący w branży budowlanej zauważam, że na przestrzeni dwóch, trzech lat mieliśmy spektakularny wzrost kosztów pracy w całym łańcuchu dostaw. Od kiedy pamiętam branżę budowlaną, to nie przypominam sobie takich podwyżek. Pytanie, czy ta tendencja dalej będzie trwała? A może wkrótce nastąpi jednak stabilizacja i równowaga na rynku? Mam nadzieję, że tak będzie, bo widzimy, że wzrost kosztów produkcji budowlano-montażowej jest zdecydowanie wyższy i szybszy, niż wzrost wynagrodzeń w Polsce. To znaczy, że siła nabywcza naszych obywateli maleje. Może to doprowadzić do zmniejszenia liczby sprzedanych mieszkań – prognozuje Mikołaj Konopka.