Przywożenie pamiątek z wakacji? Tak, ale trzeba to robić z głową. Ekspert: „Uważać musimy na mniej oczywiste rzeczy”

Nalewka na egzotycznych gadach, wyroby z kości słoniowej czy buty z krokodyla? Takie pamiątki z wakacji kuszą najbardziej. Ale czasami mogą sprawić, że wpadniemy w tarapaty. Duże. Czego lepiej nie przywozić z dalekich podróży? Sprawdziliśmy.

Szczególnie dalekowschodnie, egzotyczne pamiątki kuszą nas swoim egzotycznym pochodzeniem, niepowtarzalnością i wyjątkowością niespotykaną w naszej szerokości geograficznej. Nie wszystko jednak możemy swobodnie do Unii Europejskiej przywieźć. Jeśli zakaz złamiemy, czeka nas kara. Do więzienia możemy trafić nawet na 5 lat.

MNIEJ OCZYWISTE RZECZY

– Nie można swobodnie podróżować np. z kością słoniową – wyjaśnia Karol Pepliński z Izby Administracji Skarbowej w Gdańsku. Problematyczne mogą okazać się nie tylko buty z węża czy krokodyla, ale także medykamenty medycyny dalekowschodniej, które wyprodukowane są na bazie różnych gatunków roślin i zwierząt. Te mogą należeć do gatunków zagrożonych. Na pewno nie powinniśmy przywozić koralowców, ale uważać musimy także na mniej oczywiste rzeczy, takie jak storczyki – dodaje nasz rozmówca.

WSZYSTKO REGULUJĄ PRZEPISY

To, czego przywieźć ze sobą z wakacji nie możemy, jasno określają przepisy. – Gatunki chronione wymienia także Konwencja Waszyngtońska – dodaje Karol Pepliński. Niektóre zabronione okazy uda nam się wwieźć na podstawie specjalnych pozwoleń i zgód lokalnej administracji, jednak próba „przemycenia” egzotycznej pamiątki bez stosownych dokumentów skończy się źle – konfiskatą suweniru i odpowiedzialnością karną.

Na co jeszcze uważać? Kłopotliwe mogą okazać się antyki, bo mogą znajdować się na liście przedmiotów, które stanowią szczególne dobro kultury danego kraju. Warto sprawdzić, czego przywieźć z wycieczki nie możemy. – Lista zakazanych pamiątek znajduje się choćby na stroni Ministerstwa Środowiska. Najlepiej czasem zabrać ze sobą jedynie dobre wspomnienia i fotografie miejsc, które odwiedziliśmy – podsumowuje Karol Pepliński.

Daniel Wojciechowski/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj