Model z namiotem na dachu, odnowiony ogórek czy samochód z rzęsami – w trakcie 18. Zlotu Miłośników Garbusów można było zobaczyć naprawdę wiele (nie tylko zabytkowych) modeli aut.

Impreza organizowana była po raz 18, ale jej reaktywacja – po dziesięcioletniej przerwie – nastąpiła dopiero rok temu. Zeszłoroczny zjazd był sukcesem, ponieważ wzięło w nim udział 250 aut. W tym roku zlot został połączony z 25-leciem Stowarzyszenia Automobilklub Volkswagena Garbusa – organizatora Zlotów.

– W to się wdeptuje na całe życie, z tego nie da się wyjść – mówi prezes stowarzyszenia Jacek Strąk, pytany przez nas o społeczność właścicieli garbusów. – Miałem długą przerwę, ale zawsze jak widziałem garbusa kuło mnie serducho. Myślałem, by to reaktywować i rok temu się udało. Jest to ogromna wspólnota ludzi. Możemy jechać w dowolne miejsce w Polsce, jeśli coś się stanie, dzwonimy do kumpla albo wrzucamy informację na portal i zaraz mamy odpowiedź i pomoc. To jest jedna wielka rodzina – tłumaczy.

SZTUM – MIASTO PRZYJAZNE GARBUSOM

Impreza odbywa się pod patronatem burmistrza Miasta i Gminy Sztum Leszka Tabora. Uczestnicy rozbili namioty w pobliżu parku miejskiego nad jeziorem. Niedaleko tego miejsca znajduje się Rondo pod Garbusem. To oficjalna nazwa, a żeby ją dopełnić, jesienią stanie tam rzeźba. Częścią zlotu była parada ulicami miasta, a burmistrz na koniec wręczył puchar dla najpiękniejszego auta zlotu.

„JEDNI MAJĄ RYBKI, INNI GARBUSY”

Niektórzy, by dołączyć do tegorocznego zlotu, przejechali 500 kilometrów. Inni jeżdżą od początku i w sezonie zimowym, z powodu braku zjazdów, przebierają nogami i planują kolejne spotkania. W rozmowie z reporterem Radia Gdańsk wszyscy zgodnie mówią, że liczą się ludzie i bez nich nie byłoby to samo. Osoby obecne na zlocie są pewne – garbusy to pasja, choć, by ją poczuć trzeba wsiąść do tego sympatycznego auta.

Filip Jędruch/dr