Mamy to! Klaudia z Sopotu ma wymarzony wózek. „Dziękuję zawodnikom Ogniwa, raperom, mieszkańcom i słuchaczom Radia Gdańsk”

Kiedyś zawsze musiał ktoś stać za jej plecami, teraz jeździ sama. Mówi, że uczy się uważać na ludzi na ulicy, wcześniej nie miała tej odpowiedzialności. Mieszka w centrum Sopotu i marzyła o wózku z napędem, dzięki któremu będzie mogła sama dojeżdżać do pracy. Oto historia Klaudii, która chce być samodzielna.

Ponad rok temu Klaudia stała się gwiazdą radia i telewizji. Mówiono o niej i pokazywano ją w związku z wodowaniem wózka-amfibii. Akcja przy sopockim molu przykuła uwagę ogólnopolskich mediów. Odważna dziewczyna jako pierwsza testowała urządzenie umożliwiające kąpiel osobom z niepełnosprawnością ruchową.

Nikt nie domyślał się wówczas, że kąpiel w morzu to tylko jedno z jej marzeń. Największym była i jest samodzielność. Klaudia chciała pracować. Najpierw myślała o Sopotece, ale rękę wyciągnęło do niej Muzeum Sopotu. Dostała się na staż. Była pełna radości i nadziei, ale nie chciała, by jej mama, pani Jolanta, musiała codziennie pchać wózek.

PORUSZAĆ SIĘ

Pomyślała, że samodzielność może zacząć od samodzielnego poruszania się. Jej mama, która samotnie wychowuje ją i jej siostry, nie miała jednak pieniędzy, by móc kupić elektryczny wózek. Zresztą ten okazałby się zbyt ciężki – może ważyć nawet 80 kg – a od wyjścia z klatki schodowej mieszkanie dzieli kilka schodów.

Okazało się, że istnieją inne rozwiązania, tzw. dostawki elektryczne do wózków. Przypominają hulajnogi, tylko mają jedno koło. Wpina się je do wózka. Ważą kilka, nie kilkadziesiąt kilogramów, a ich bateria pozwala na przejechanie kilkunastu kilometrów. To wystarczy, żeby pojechać do pracy i wrócić.

PRZEŁAMAĆ WSTYD

Pani Jola nie lubi prosić, jak mówi, pracowała na dwa i nawet trzy etaty, ale kupno wózka, który uszczęśliwiłby jej córkę przerastało nie tylko możliwości, ale najśmielsze oczekiwania finansowe. Życzliwi ludzie poradzili jej założenie zbiórki.
W tę włączyli się mieszkańcy Sopotu, starania Klaudii i Jej mamy nagłośniło też Radio Gdańsk. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, jednak, kiedy nasz reporter nagrywał już podziękowania pani Joli dla wszystkich zbierających, dowiedział się, że… brakuje kilku centymetrów, by kupiona dostawka działała.

ROZCZAROWANIE

Ktoś nie zrozumiał potrzeb dziewczyny chorej na porażenie mózgowe. Jej wózek był za długi, a ręka wyciągnięta do kierownicy elektrycznej dostawki męczyła się i opadała. Problemy z napięciem mięśni to jedno z przekleństw tej choroby. Klaudia na zwyczajnym wózku przejedzie kilka metrów, teraz na wyciągnięcie ręki miała dostawkę, ale… potrzebowała nowego, aktywnego wózka.

Jej mama wstydziła się prosić o pomoc po raz drugi. Zaczęła sprzedawać rękodzieło, uparła się. Nasz reporter był jedną z osób, które przekonały ją, że nie powinna się cofać, kiedy marzenie Klaudii jest już tak blisko. Druga zbiórka, którą nagłaśnialiśmy w listopadzie, nie tylko nikogo nie rozdrażniła, ale zaangażowała kolejnych mieszkańców Sopotu. Wszyscy kibicowali Klaudii. Pani Jola sięgnęła też po pomoc MOPS-u w Sopocie. MOPS dał jej ponad 150 proc. tego, co NFZ. To już 7,5 tys. zł. Do pełnej sumy nadal było daleko.

RUGBIŚCI, RAPERZY, SOPOCIANIE

Na pomoc ruszyli rugbiści Ogniwa Sopot. Uczestnicy grup dyskusyjnych i miejscy działacze. Jeden z rugbistów, Piotr Zeszutek, jest też raperem, organizatorem corocznej imprezy Trójmiejski Szum. Tegoroczną odsłonę cyklu dedykował Klaudii. Dziewczyna po raz pierwszy była na hiphopowej imprezie. Skandowano jej imię, a udane aukcje sprawiły, że w czasie występów uzbierano ok. 12 tys. złotych – w jeden wieczór! Stało się.

Dziś każdy, kto dołożył swój grosz do tego przedsięwzięcia ma prawo się uśmiechnąć i powiedzieć sobie, że zrobił coś dobrego. Spójrzcie na załączony do tekstu film. I pomachajcie Klaudii odjeżdżającej w stronę samodzielności.

 

Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj