Jest wyrok w sprawie prezydenta Tczewa oskarżonego o przekroczenie uprawnień i złamanie przepisów ustawy o ochronie danych osobowych. Mirosław Pobłocki został uniewinniony. To ciąg dalszy tak zwanej „afery plakatowej” z 2015 roku.
Sprawa dotyczyła zabezpieczenia, a potem udostępnienia przez prezydenta Tczewa nieuprawnionym osobom nagrań z miejskiego monitoringu. Miała być na nich widoczna osoba rozklejająca plakaty z hasłem „Władza się wyżywi”, informujące o nagrodach przyznanych przez Pobłockiego prezesom miejskich spółek. Ci ostatni wykorzystali nagrania w cywilnych procesach o zniesławienie.
KILKUNASTU ŚWIADKÓW
W trwającym ponad rok procesie sąd przesłuchał kilkunastu świadków, w tym prezesów miejskich spółek. Zeznawali też urzędnicy z ratusza i komendant tczewskiej straży miejskiej, który przyznał, że na prośbę prezydenta Pobłockiego zlecił swoim podwładnym zabezpieczenie nagrań z monitoringu.
– Osoba, która uzyskała zapis z monitoringu, nie jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo i porządek publiczny w mieście. A właśnie takie osoby są uprawnione do tego rodzaju działań. W mojej ocenie prezydent powinien był złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i wniosek o zabezpieczenie nagrań – mówiła przed dwoma tygodniami w swojej mowie końcowej Barbara Iwanowska z Prokuratury Rejonowej w Malborku.
MOGŁA BYĆ GRZYWNA
Prokuratura żądała dla Mirosława Pobłockiego kary 5 tys. złotych grzywny.
– Najważniejszy urzędnik w mieście musi działać w granicach prawa. Powinien być przykładem dla innych – dodawał oskarżyciel posiłkowy, który miał być widoczny na nagraniach.
Wskazał też na to, że ma przepisów umożliwiających miejskim urzędnikom swobodne korzystanie z nagrań monitoringu. Wniósł o karę pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz 5 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia.
NIE MÓGŁBY SIĘ UBIEGAĆ O REELEKCJĘ
– Prezydent robił to, co było w tej sytuacji wskazane. Sprawa nie dotyczyła inwigilacji, a nagrania nie zostały udostępnione publicznie – argumentowała w mowie końcowej obrończyni prezydenta Tczewa, mecenas Joanna Grodzicka. Wnosząc o uniewinnienie, dodała, że w jej ocenie nie doszło do naruszenia interesu prywatnego ani publicznego.
W świetle zmian w kodeksie wyborczym, ewentualny prawomocny wyrok skazujący Mirosława Pobłockiego uniemożliwiałby mu ponowny start w wyborach na prezydenta Tczewa.
We wtorek Sąd Rejonowy w Malborku wydał wyrok uniewinniający.
– Zgromadzony materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, że oskarżony działał, mając uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zabronionego. W takim przypadku działania zmierzające do ustalenia ewentualnego sprawcy nie mogą zostać uznane za działania na szkodę interesu publicznego lub prawnie chronionego interesu prywatnego – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Bartosz Bystrek.
„POWTARZAŁEM, ŻE JESTEM NIEWINNY”
– Cieszę się z wydanego wyroku i w pełni podzielam argumentację sądu. Od początku procesu wskazywałam, że wobec zmiany ustawy nie ma możliwości penalizacji czynu zarzucanego w akcie oskarżenia – skomentowała mecenas Joanna Grodzicka.
Prezydenta Tczewa nie było w sądzie podczas ogłaszania wyroku.
– Od roku, kiedy zaczął się proces, powtarzałem, że jestem niewinny i że nie ma podstaw do oskarżenia. Dzisiaj sąd to potwierdził – napisał Mirosław Pobłocki w krótkim oświadczeniu przesłanym Radiu Gdańsk.
Wyrok Sądu Rejonowego w Malborku nie jest prawomocny.
Wojciech Stobba/mrud