W piątek Radio Gdańsk rozłożyło swoje plenerowe studio w Przodkowie. Kościół, obok którego stanął nasz namiot, był zalążkiem wsi, która na początku nazywała się Przedkowo, później Prządkowo, aż do dzisiejszego brzmienia, które pochodzi z XIX wieku. Miasteczko ma ciekawą historię, ale też równie interesującą współczesność. Spotkaliśmy się z ludźmi, którzy są tego dowodem.
Chata kryta strzechą, a w niej bezcenne eksponaty. Muzeum Bielickowo w Kawlach Dolnych gromadzi zbiory dotyczące tradycji i historii Kaszub. Czesław Bielicki tworzy swój skansen od dziesięciu lat. Zaczął od drobiazgów. Na początku były narzędzia pochodzące z Kaszub. Powoli pojawiały się przedmioty z Niemiec, Francji i Holandii. Wreszcie na posesji postawił chatę krytą strzechą, która mieści w sobie zgromadzone eksponaty.
– Z początku żona krzyczała, bo to kupowanie moich eksponatów dużo kosztuje. Czasami osiemdziesiąt tysięcy albo i sto. Ale jak człowiek widzi taką rzecz, to musi kupić. To nie jest tak, że sobie poczeka, że kupi kiedy indziej – tłumaczył Czesław Bielicki, właściciel skansenu, w rozmowie z Beatą Szewczyk.
W Bielickowie znajdują się przedmioty używane w gospodarstwach domowych, rolnych oraz przez rzemieślników, maszyny rolnicze, pojazdy, instrumenty muzyczne oraz przedmioty związane z twórczością ludową. Pan Czesław nie zatrudnia nikogo do powadzenia muzeum. Sam jest przewodnikiem i kustoszem. Z pasją tłumaczy historię każdego z eksponatów. Swoim gościom ubarwia zwiedzanie, grając na fisharmonii.
Pomysł stworzenia takiego miejsca narodził się u pana Czesława z tęsknoty do tradycyjnego obrazu Kaszub. – Teraz nowoczesność nas obezwładnia. Jest wszędzie, przez co mało doceniamy to, co minęło – podsumował.
„OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA”
Dzięki wielkiej pasji, setkom pokonanych w poszukiwaniu zbiorów kilometrów, ogromnemu zaangażowaniu, w Przodkowie działa pierwsze na Pomorzu Muzeum Pożarnictwa. Głównym inicjatorem powołania muzeum był miejscowy komendant gminny OSP Leon Deyk. – Mój tata kolekcjonował zbiory do muzeum przez kilkadziesiąt lat. Mama była kronikarzem i opisywała każdy z nich. Dzięki niemu możemy podziwiać ponad sto dwadzieścia pozbieranych z najróżniejszych zakątków Polski eksponatów. Jego celem było ocalić tę część historii od zapomnienia – opowiadał Andrzej Deyk, gminny komendant OSP i syn założyciela muzeum.
Dzięki staraniom Leona Deyka mamy okazję poznać historię pożarnictwa. W muzeum znajdziemy cztery zabytkowe wozy strażackie, sikawki konne, strażackie hełmy, mundury, nadajniki, prasę i publikacje o pożarnictwie oraz wiekowe motopompy. Eksponaty pochodzą nie tylko z Polski, ale z różnych zakątków Europy. Panu Leonowi udało się zdobyć hełmy, mundur, drobne wyposażenie strażackie ze Szwajcarii, mundur z NRD. Zbiory pana Leona z czasem rozrosły się do takich rozmiarów, że w remizie brakowało dla nich miejsca. Teraz Muzeum Pożarnictwa mieści się przy siedzibie Ochotniczej Straży Pożarnej w specjalnym wydzielonym segmencie remizy strażackiej.
Karolina Hasiec