Chciał sprawdzić, jak przyspiesza auto. Spowodował wypadek, w którym życie straciły cztery osoby. Adrian G. usłyszał wyrok ośmiu lat więzienia. Ma też 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów.
28 grudnia 2017 roku. Trzech braci zabiera z terenu firmy, w której pracuje najstarszy z nich, należące do właściciela przedsiębiorstwa BMW. Przez większość dnia jeżdżą autem po mieście. Jeden z braci pije alkohol, ale nie siada za kierownicą. Dwaj pozostali zmieniają się za kółkiem.
Tego samego dnia po południu jadą remontowaną drogą wojewódzką, między Prabutami a Kwidzynem. Autem kieruje 22-letni Adrian G. Ograniczenie prędkości na tym odcinku wynosi 40 km/h, na drodze są nierówności. Mimo to mężczyźni jadą momentami z prędkością nawet 200 km/h. Cały przejazd jeden z braci nagrywa z tylnego siedzenia telefonem. Nagranie stanie się wkrótce jednym z głównych dowodów w sprawie.
NADMIERNA PRĘDKOŚĆ I UTRATA PANOWANIA NAD POJAZDEM
Prędkościomierz pokazuje prawie 150 km/h, kiedy na łuku drogi w pobliżu Raniewa Adrian G. traci panowanie nad samochodem, próbuje się ratować, zjeżdża na przeciwległy pas i uderza w jadące z naprzeciwka Renault. Samochodem podróżują dwa starsze małżeństwa wracające właśnie z pogrzebu. Wszyscy czterej pasażerowie giną na miejscu. Ciężkie obrażenia odnosi też jeden z braci Adriana G.
SPRAWCA PRZYZNAŁ SIĘ DO WINY
Proces 24-letniego dziś mężczyzny rozpoczął się w maju 2019 roku przed Sądem Rejonowym w Kwidzynie. Adrian G. odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Przyznał się do winy, jednak odmówił składania zeznań. Na etapie postępowania przygotowawczego przyznał jednak wcześniej, że w pewnym momencie zatrzymał BMW i poprosił brata, by ten nagrywał jego jazdę telefonem. Kiedy rozpędził samochód, nie patrzył już na prędkościomierz i wyprzedzał kolejne auta. Na nagraniu słychać było, jak jest zagrzewany, by przyspieszył.
MAKSYMALNY WYMIAR KARY
W środę 2 października sąd ogłosił wyrok – 8 lat więzienia oraz 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów. To maksymalny wymiar kary za spowodowanie śmiertelnego wypadku, o jaki wnosiła też prokuratura. Mężczyzna musi poza tym zapłacić 40 tysięcy złotych zadośćuczynienia bliskim ofiar. Poza dotychczasową niekaralnością sąd nie znalazł okoliczności łagodzących.
– Oskarżony umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i umyślnie sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym. Trudno uznać za wiarygodne to, że nie zdawał sobie sprawy, z jaką prędkością jedzie. Zachowanie oskarżonego i sposób prowadzenia przez niego samochodu jest widoczny na zabezpieczonych nagraniach. W brawurowy i niebezpieczny sposób oskarżony jechał już od Kwidzyna – mówiła uzasadniając wyrok sędzia Lidia Bodurka-Kowalska.
KONSEKWENCJE BYŁY ŁATWE DO PRZEWIDZENIA
Jak zaznaczała sędzia, świadomość i wiedza o przyczynach oraz skutkach wypadków to tematy często poruszane przez media i są ogólnie znane. – To nie wpłynęło jednak na zachowanie oskarżonego. Dla chwili przyjemności stworzył on zagrożenie dla każdej osoby, która miała pecha spotkać go na drodze – mówiła sędzia Lidia Bodurka-Kowalska.
Adrian G. był w sądzie podczas ogłaszania wyroku. Odmówił jednak mediom komentarza w sprawie.
SPRAWCA NIE PRZEPROSIŁ RODZIN OFIAR
Obecna w sądzie rodzina ofiar tragicznego wypadku nie kryła żalu. – Ostatnie dwa lata były dla nas traumatyczne. Nie życzę tego nikomu. Nie usłyszeliśmy przeprosin od sprawcy – mówiła Agata Wasielewska, wnuczka dwóch z ofiar. – Zginęła połowa naszej najbliższej rodziny. Pojechali na pogrzeb, a wrócili na swój – dodała.
Wyrok Sądu Rejonowego w Kwidzynie nie jest prawomocny.
Wojciech Stobba/pb