W środę sąd planuje zakończyć ogłoszenie wyroku ws. Amber Gold. Był odczytywany od maja, cztery dni w tygodniu

Sąd Okręgowy w Gdańsku planuje zakończyć w środę ogłoszenie wyroku ws. afery finansowej Amber Gold. Ogłaszanie wyroku rozpoczęło się w maju. Od tego czasu, na kilkudziesięciu posiedzeniach sąd odczytywał nazwiska wszystkich kilkunastu tysięcy pokrzywdzonych. Gdański sąd okręgowy rozpoczął ogłaszanie wyroku w sprawie Amber Gold 20 maja br. Z uwagi na modyfikację opisu czynu popełnionego przez oskarżonych, sąd był zmuszony odczytywać nazwiska wszystkich – ponad 18 tysięcy – pokrzywdzonych przez Amber Gold, przyporządkowując numery umów depozytów towarowych do poszczególnych osób i kwoty szkody.

W ostatnich dniach sąd zakończył odczytywanie listy i w środę ma kontynuować ogłaszanie treści wyroku.

9 TYSIĘCY STRON
 

Już w maju br., rozpoczynając podawanie do publicznej wiadomości swojego postanowienia, sąd orzekł, że uznaje, iż oskarżeni Marcin P. i jego żona Katarzyna P. są winni głównego zarzutu tj. oszustwa. Marcinowi P. postawiono jednak w sumie cztery, a Katarzynie P. dziesięć zarzutów.

Przygotowany przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi, liczący prawie 9 tys. stron, akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 r. Według prokuratury, Marcin P. i jego żona Katarzyna P. w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali w sumie ponad 18 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Oskarżenie dotyczyło także prowadzenia działalności parabankowej i prania brudnych pieniędzy. Według prokuratury, Katarzyna P. i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.

„KARY MUSZĄ BYĆ SUROWE”
 

Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w marcu 2016 r. W trakcie przewodu sądowego – do maja br., miało miejsce ponad 180 rozpraw, podczas których przesłuchano około 730 świadków i 10 biegłych. Część przesłuchań odbyło się za granicą, m.in. w USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Prowadziły je polskie ambasady lub konsulaty.

W drugiej połowie kwietnia br. przed sądem rozpoczęły się mowy kończące proces. Jako pierwsi głos zabrali prokuratorzy, którzy wnieśli o kary 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych. Obrońcy Marcina P. i Katarzyny P. wnioskowali o ich uniewinnienie.

– Wydaje się, że kara wnioskowana przez prokuraturę jest surowa, wysoka i dolegliwa. Rzeczywiście tak jest. Ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sprawy, sumę wyłudzonych pieniędzy i liczbę pokrzywdzonych i oszukanych osób, jedynie taka kara jest w stanie spełnić swoją rolę w zakresie indywidualnego oddziaływania, jak i zakresie prewencji, a także zadośćuczyni społecznemu poczuciu sprawiedliwości – mówiła 18 kwietnia w sądzie prokurator Izabela Janeczek.

Podkreślała, że kary dla dwojga oskarżonych muszą być „niewątpliwie surowe”. „Dwoje całkiem zwyczajnych ludzi, wymyślając, na szczęście, niedoskonały i przeciętnie skomplikowany plan oszustwa, spowodowało nieprzeciętne wręcz skutki w postaci szkody majątkowej, która jest jedną z największych w polskich procesach karnych, a z pewnością taka, która dotknęła największą liczbę pokrzywdzonych” – uzasadniała prokurator Janeczek.

Jak zaznaczyła działanie oskarżonych cechowało „wyrachowanie i bezwzględność”, ich działalność trwała ponad trzy lata i obejmowała cały kraj. Prokurator podkreślała, że poszkodowani przez działalność oskarżonych utracili „renty, emerytury, oszczędności, a często także dorobek całego życia”. Prokuratorzy dowodzili, że lokaty zawierane przez klientów Amber Gold tylko w śladowych ilościach miały pokrycie w szlachetnych kruszcach tj. złocie, srebrze i platynie; umowy z klientami nie były w żaden sposób ubezpieczone, a właściciele spółki nie prowadzili rzetelnej rachunkowości.

„TO NIE BYŁA PIRAMIDA FINANSOWA”
 

23 kwietnia stanowisko kończące postępowanie wygłosił obrońca Marcina P. – Michał Komorowski. Przekonywał, że prokuratura nie wykazała wszystkich przesłanek, które są konieczne, aby udowodnić popełnienie przez Marcina P. przestępstwa oszustwa. – Marcin P. stanął pod zarzutem tego, że wprowadzając w błąd kilkanaście tysięcy osób doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Żaden z pokrzywdzonych nie miał kontaktu z oskarżonym – to wprowadzenie w błąd nie miało więc charakteru bezpośredniego – oceniał Komorowski.

Komorowski nie zgodził się też ze stanowiskiem prokuratury, która działalność Amber Gold nazwała piramidą finansową. – Piramida finansowa ma zupełnie inny charakter. Piramidę finansową tworzy podmiot, który nie inwestuje pieniędzy tylko zatrzymuje maksymalną płynność środków finansowych, czekając na „godzinę zero”, albo osiągnięcie pewnego pułapu i wówczas dokonuje defraudacji – przekonywał.

Dodawał, że Amber Gold „dysponowała w trakcie swojej działalności setkami milionów złotych i mimo to nie doszło do tego, żeby ktokolwiek wypłacił te pieniądze i zniknął z nimi, tylko całe środki były w sposób przejrzysty rozdysponowywane i zgodnie z zasadami rachunkowości te operacje były księgowane” – mówił Komorowski.

Podkreślał, że zlecona przez prokuraturę opinia biegłych audytorów dotycząca rachunkowości w Amber Gold jest niepełna i nie jest miarodajna. „Oskarżony miał możliwość wywiązania się ze wszystkich zaciągniętych przez spółkę zobowiązań finansowych. Inwestycje prowadzone przez niego przy odpowiednim umożliwieniu, a nie zablokowaniu działalności spółek, doprowadziłoby do tego, że spółka osiągnęłaby zysk. Chociażby sama inicjatywa sprzedania pakietu większościowego udziałów OLT Express spowodowałaby przychód w wysokości 100 mln euro” – mówił obrońca Marcina P. 

„NIE MIAŁA WIEDZY O DZIAŁALNOŚCI SPÓŁKI”
 

Również obrońca Katarzyny P., mec. Anna Żurawska, w mowie końcowej wygłoszonej 6 maja wniosła o uniewinnienie klientki. – Mam świadomość, że sprawa oskarżonych wzbudziła duże zainteresowanie opinii publicznej. (…) Media przed procesem i w trakcie procesu epatowały opinię publiczną informacjami na temat oskarżonych odzierając ich niejednokrotnie z prywatności, a nawet godności. Wielokrotnie przytaczały również nieprzychylne dla nich oceny i stawiały tezy związane z zarzutami – podkreślała Żurawska.

Obrońca przytoczyła też zeznania kilkunastu świadków, według których wszystkie decyzje inwestycyjno-finansowe w Amber Gold podejmował Marcin P., a Katarzyna P. nie miała wiedzy merytorycznej nt. działalności spółki. – Zajmowała się wyposażeniem lokali, wystrojem wnętrz i ich umeblowaniem, strojami dla pracowników, umiejscowieniem ulotek i plakatów. Zwracała uwagę na czystość pomieszczeń biurowych i zajmowała się organizacją imprez dla pracowników (…) Można z sarkazmem powiedzieć, że obszar władzy i decyzyjności mojej klientki w spółce był faktycznie imponujący. Moja klientka ufała mężowi. Ufała, że stworzona przez niego spółka działa zgodnie z prawem i w granicach prawa – przekonywała obrońca.

Zaznaczała jednocześnie, że nie jest jej „intencją przerzucanie odpowiedzialności na współoskarżonego Marcina P.”. „Bo podzielam w całości wszystkie tezy z wystąpienia mojego kolegi, obrońcy Marcina P.” – nadmieniła.

PIENIĄDZE Z LOKAT NA ROZMAITE CELE
 

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji – od 6 proc. do nawet 16,5 proc. w skali roku – które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.

Katarzyna P. i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele – m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

 

PAP/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj