Miasto nie może liczyć na równie wysokie jak przed rokiem wpływy do budżetu. – Spowodowane jest to decyzjami rządowymi, które przekładają się na wzrost kosztów. Szukamy teraz oszczędności w bieżących wydatkach miasta – mówi prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki, jednak nie podaje konkretów.
Wśród przyczyn deficytu władze miasta wymieniają wzrost minimalnego wynagrodzenia, które zwiększa wydatki na pensje o 2 miliony złotych. 3,5 miliona będzie trzeba dołożyć do działalności szkół. – Wraz ze wzrostem wynagrodzeń dla nauczycieli nie wzrósł odpowiednio poziom subwencji oświatowej – zauważa Mirosław Pobłocki. Miasto spodziewa się też mniejszych wpływów z podatku PIT. Szacuje się, że mogą być one niższe nawet o 7 milionów złotych w porównaniu z rokiem poprzednim.
INWESTYCJE NIE SĄ ZAGROŻONE
Deficyt budżetowy nie zagraża zaplanowanym na przyszły rok inwestycjom. – Możemy wyemitować obligacje i w ten sposób sfinansować realizację tych zadań. Pod względem inwestycji będzie to jeden z najlepszych budżetów w historii miasta – mówi prezydent Tczewa. Wiadomo już, że miasto wyda na nie ponad 40 milionów złotych. Duża część inwestycji będzie miała unijne dofinansowanie. Urzędnicy planują między innymi dokończenie remontu ulicy Gdańskiej, budowę parkingu wielopoziomowego przy węźle transportowym, remont miejskiej biblioteki przy ulicy Dąbrowskiego oraz rewitalizację Zatorza.
PRACE WCIĄŻ TRWAJĄ
Prace nad projektem przyszłorocznego budżetu Tczewa jeszcze trwają. Regionalna Izba Obrachunkowa przedłużyła termin złożenia projektu do 25 listopada. W grudniu odbędzie się debata budżetowa z udziałem mieszkańców, a następnie nad budżetem będą głosować miejscy radni.
Wojciech Stobba/mkul