Władze Gdańska chcą, by armatorzy zrezygnowali z cumowania jednostek przy Zielonej Bramie w Gdańsku. Jak tłumaczą, nabrzeże wymaga gruntownego remontu, który miałby się rozpocząć wiosną. Właścicielom białej floty rozwiązanie się jednak nie podoba.
Turyści powinni się spieszyć. Z krajobrazu Motławy 1 kwietnia przyszłego roku miałyby zniknąć statki Żeglugi Gdańskiej, która działa tu od 1946 r., a także jednostki Lew i Czarna Perła, które są stylizowane na historyczne statki.
Alan Aleksandrowicz, wiceprezydent Gdańska mówi, że urzędnicy będą kłaść szczególny nacisk na bezpieczeństwo użytkowników nabrzeża. Dotyczy to osób od strony wody jak i lądu. W razie konieczności urzędnicy będą poszukiwać alternatywnych lokalizacji dla białej floty.
ARMATOR ODPOWIADA
– Władze miasta nie liczą się z naszym słowem. Jeszcze za czasów śp. Pawła Adamowicza podpisaliśmy umowę dzierżawy na 20 lat. Mamy jeszcze przed sobą 18 lat współpracy. – mówi Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej. – Mowa jest ze strony miasta o zagrożeniu statków, o tym że zasłaniają widok na Stare Miasto. To nie jest poważne – dodaje.
Latała mówił także, że niedawno rozeznanie na rynku przewozów robiła niemiecka firma. – To bardzo nas niepokoi – mówi nasz rozmówca.
Armatorzy przypominają też, że ruch statków na Motławie jest w gestii Kapitanatu i Urzędu Morskiego. Stąd też na prośbę Żeglugi Gdańskiej powstanie ekspertyza dotycząca nabrzeża. Opracują ją eksperci z Uniwersytetu Morskiego. Wyniki poznamy pod koniec stycznia.
Maciej Naskręt