Niemowlę w ciężkim stanie trafiło do jednego z gdańskich szpitali. Ma liczne obrażenia, w tym złamania kończyn. Niewykluczone, że dziewczynka została pobita – jest na OIOM-ie. Sprawą zajmuje się prokuratura. Jak dowiedział się nasz reporter, rodzice dziewczynki zostali zatrzymani na dworcu w Malborku, kiedy wysiadali z pociągu. Trafili do policyjnego aresztu.
Dziewczynka urodziła się cztery tygodnie temu. W środę wieczorem trafiła do szpitala w Malborku, dokąd przywieźli ją rodzice. Obrażenia, jakie miała na ciele, wskazywały, że mogła zostać pobita. Ze względu na ciężki stan dziecka, lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu dziecka do gdańskiego szpitala. Tu od razu trafiło na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Teraz dziewczynka przechodzi szczegółowe badania na oddziale chirurgii dziecięcej szpitala Copernicus w Gdańsku. Jak ustalił nasz reporter, niemowlę jest w stanie ciężkim, zagrażającym życiu.
RODZICE POSZUKIWANI
Policja szuka rodziców niemowlęcia. Prokurator już podjął decyzję o ich zatrzymaniu. Sprawa wyszła na jaw w środę późnym wieczorem. Do nocnej i świątecznej opieki chorych przy szpitalu w Malborku z niemowlęciem zgłosili się sami – 20 letnia kobieta i o rok starszy mężczyzna. Lekarz, który zbadał dziewczynkę, zauważył liczne siniaki na całym ciele.
NIENATURALNE ZACHOWANIE
– Pacjentka zachowywała się nienaturalnie, była słaniająca się – powiedział prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Malborku Paweł Chodyniak. Rodziców skierowano na oddział dziecięcy. Tam lekarz dyżurny zdecydował, że dziewczynka musi jak najszybciej trafić na chirurgię dziecięcą. Powiadomił też policję.
WCZEŚNIEJSZE URAZY
– Lekarze stwierdzili, że dziewczynka miała nie tylko te obrażenia, z którymi trafiła do szpitala, ale też ślady świadczące o wcześniejszych urazach. Prokuratura podjęła natychmiast działania w tej sprawie, stąd decyzja o zatrzymaniu obojga rodziców – mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Rodziców szukają policjanci z Gdańska i Malborka. Śledczy cały czas zbierają dowody w tej sprawie.
Grzegorz Armatowski/mar