Średnio dwa razy dziennie zamykany jest Tunel pod Martwą Wisłą w Gdańsku. Przeprawa, którą w ciągu doby przejeżdża prawie 30 tysięcy samochodów, w ubiegłym roku była wyłączana ponad 600 razy. To liczba rosnąca szybciej niż ruch – przyznają drogowcy. – Najczęściej, poza pracami serwisowymi, przyczyną wyłączenia z ruchu była awaria samochodu. To prawie 160 przypadków, ale nie brakuje i innych niebezpiecznych sytuacji, takich jak zawracanie czy jazda pod prąd – tłumaczy Michał Adamkiewicz z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
Jak mówi Adamkiewicz, najczęstsze jest zachowanie kierowców ciężarówek, którzy zatrzymują się na wyjeździe z tunelu i cofają, żeby wjechać na rondo Marynarki Polskiej. – Stwarza to bardzo duże zagrożenie. Mieliśmy kilka wypadków związanych z takim zachowaniem. Ostatnio coraz częściej zauważamy, że kierowcy zatrzymują się w tunelu i robią sobie selfie. Koniecznie muszą stanąć, wystawić głowę przez szyberdach i zrobić zdjęcie. Wprowadza to bardzo duże zamieszanie i jest niebezpieczne – podkreśla.
ROWERZYŚCI, ZBYT WYSOKIE SAMOCHODY I SPACEROWICZE
W ubiegłym roku 45 razy problemy w przeprawie sprawiali rowerzyści, 42 razy przejazd blokowały zbyt wysokie samochody, 26 razy spacerowicze. W ubiegłą sobotę na przykład młody mężczyzna chciał skrócić sobie drogę i postanowił przejść Tunelem pod Martwą Wisłą. Zgodnie z procedurą uruchomiono komunikat głosowy, ale młody mężczyzna na niego nie reagował. Zamknięto także prawy pas ruchu w kierunku Letnicy, a na miejsce pojechał jeden z dyżurujących operatorów, by eskortować pieszego do momentu opuszczenia tunelu.
Drogowcy dodają, że coraz większa część kierowców zasługuje jednak na pochwałę. Chodzi o respektowanie znaków informujących o zamknięciu pasa ruchu. Tak dzieje się w przypadku awarii lub kolizji. Kierowcy nie próbują już do takiego miejsca dojeżdżać zamkniętym pasem. To nas bardzo cieszy – podsumowuje Adamkiewicz.
Z powodu nadmiernej prędkości prawo jazdy w przeprawie straciło w ubiegłym roku 217 kierowców. W tunelu doszło do 5 kolizji i 1 wypadku.
Sebastian Kwiatkowski/pOr