– Budowę spalarni możemy zacząć nawet w przyszłym tygodniu. Każdy dzień opóźnienia to realne straty – mówi Sławomir Kiszkurno. Prezes spółki Port Czystej Energii, która ma budować spalarnię w Szadółkach, krytycznie ocenia odwołanie do pozwolenia na budowę. Wniosek złożyli eksperci-aktywiści. Sprawa ciągnie się już cztery miesiące. Nie byłoby jej, gdyby decyzja na realizację spalarni nie została sporządzona przez magistrat ze szkolnymi błędami. Czas ucieka, a miasto może stracić wielomilionową dotację z UE.
– Ta inwestycja domknie system gospodarki odpadami w całej metropolii – mówiła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, gdy spółka miejska – Port Czystej Energii – otrzymała dofinansowanie na budowę spalarni w Szadółkach. Nikt jednak nie wspomniał wtedy, że nad inwestycją zbierają się ciemne chmury.
Inwestycja powstanie w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Obiekt zbuduje miasto, a zarządzać nimi przez 25 lat będą firmy: Astaldi S.p.A., TM.E S.p.A. Termomeccanica Ecologia oraz TIRU S.A. W sumie budowa spalarni pochłonie 506,9 mln zł. Poza unijnym dofinansowaniem miejska spółka Port Czystej Energii musi więc pozyskać 226 mln zł z kredytu komercyjnego i ewentualnie z funduszy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wkład własny ma wynieść 2 proc., czyli 10 mln zł.
Na wstępie zaznaczyć należy, że nazwa spółki Port Czystej Energii może nieco uśpić czujność mieszkańców. Planowana spalarnia będzie emitować do środowiska dwutlenek węgla, a także 32 tysięcy ton żużla będącego odpadem po spaleniu. Co ważne, żużel będzie wywożony z Trójmiasta, prawdopodobnie do jednej z kopalni w Niemczech.
GDZIE TE CZARNE CHMURY?
W październiku 2019 r. wydana została decyzja zezwalająca na budowę spalarni w Szadółkach. Decyzja została sporządzona bez należytej staranności. Na stronie trzeciej decyzji pominięto cztery punkty, czyli warunki nałożone przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gdańsku, postanowieniem.
– Całość wyglądała mało profesjonalnie. Tak jakby drukarka się zacięła podczas pracy, albo wyrywając jedną kartkę, ktoś wykonał po prostu sabotaż – mówi Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na rzecz Ziemi, które wniosło 4 listopada 2019 r. o uchylenie wspomnianej decyzji.
Co ciekawe, 30 października postanowieniem miasto uzupełniło brakujące punkty. Jednak złożenie odwołania skutkowało skierowaniem niemal z automatu sprawy do wojewody pomorskiego. To on zdecyduje, co dalej w sprawie spalarni.
– Towarzystwo na rzecz Ziemi złożyło odwołanie pomimo tego, że wiedziało, że decyzja została poprawiano. Urzędnicy magistratu zrobili to samodzielnie. Prowadzona przeze mnie spółka nie musiała reagować – mówi prezes Kiszkurno.
EKSPERCI UZUPEŁNIAJĄ ODWOŁANIE
Błąd w decyzji sprawił, że eksperci-aktywiści zaczęli badać całą inwestycję i trafili na kolejne wątpliwości. Dlatego postanowili uzupełnić wniosek odwoławczy do wojewody. O co tym razem chodziło?
Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy spalarni została wydana przez prezydenta Miasta Gdańska 30 grudnia 2011 r. i uprawomocniła się 3 lutego 2012 r. Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach jest ważna przez 6 lat, a więc termin jej obowiązywania dla przedsięwzięcia upłynął w 4 lutego 2018 r. Inwestor, czyli spółka Port Czystej Energii, złożył wniosek o pozwolenie na budowę 320 dni po upływie terminu ważności wspomnianej decyzji.
Decyzja środowiskowa mogła być przedłużona do 10 lat, pod warunkiem, że organ, który wydał tę decyzję oświadczy, że inwestycja przebiega etapowo i że nie zmieniły się warunki realizacji przedsięwzięcia określone w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach.
Tu zaczynają się zastrzeżenia.
– Postanowienie o etapowaniu inwestycji zostało wydane 27 lutego 2017 r. przez prezydenta Gdańska i zostało dołączone do akt sprawy, ale o jego wydaniu nie były powiadomione strony postępowania, ani nie zostało opublikowane na stronie inwestora. Powoływane w nim dokumenty nie określają, na jakie etapy została podzielona realizacja spalarni – mówi Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na rzecz Ziemi.
Prezes Sławomir Kiszkurno nie widzi tutaj problemu. – Wszystko odbywa się zgodnie z prawem. W tej sytuacji zostały zachowane procedury. Jestem spokojny o rozstrzygnięcie sprawy przez wojewodę – tłumaczy.
Wizualizacja spalarni (mat. PCE Sp. z o.o.)
DO KOGO TRAFI CIEPŁO ZE SPALARNI?
Pytania do decyzji wydanej przez gdański magistrat się mnożą. Każde kolejne, które przesyłane jest do pierwotnego odwołania, opóźnia inwestycję.
Najpoważniejsze wątpliwości budzi kwestia wykorzystania ciepła, które będzie powstawać w wyniku spalania odpadów.
– Ważnym elementem dofinansowania budowy spalarni na terenach unijnych jest to, by wytworzona energia cieplna była odzyskiwana i przekazywana do mieszkańców. Tu żadnych takich deklaracji nie ma, co dyskwalifikuje miasto do pozyskania środków z UE – mówi Rymarowicz.
Prezes Kiszkurno wyjaśnia, że z Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej otrzymał warunki przyłączenia do sieci. – Realizacja takiego podłączenia będzie finansowana ze środków kwalifikowanych Unii Europejskiej – mówi Kiszkurno.
Sęk w tym, że Miasto Gdańsk nie ma niedoborów energii cieplnej. Spalarnia będzie działać też latem, gdy popyt na ciepło jest równy zeru. Co wtedy? Technologie akumulacji energii cieplnej jest to obecnie infrastruktura w fazie testów.
SPRAWA W KOMISJI EUROPEJSKIEJ
Sławomir Kiszkurno, Prezes Zarządu Port Czystej Energii, twierdzi że „na razie nie ma niepokoju, co do realizacji inwestycji”. Jednak każdy dzień opóźnienia to są realne koszty.
Tymczasem Towarzystwo na rzecz Ziemi domaga się cofnięcia od Komisji Europejskiej decyzji o dofinansowaniu 270 mln zł przez UE. – Chcemy skierowania uwolnionych środków na projekty dobrze przygotowane, rzeczywiście niezbędne, służące ochronie środowiska i rozwiązaniu palących problemów w gospodarce odpadami, których w Polsce nie brakuje i są zgodne z zasadami gospodarki o obiegu zamkniętym – takie jak np. kompostownie i biogazownie – mówi Rymarowicz.
Komisja Europejska nie zajęła w tej sprawie stanowiska.
Maciej Naskręt