Krajowa „dwudziestka” w Borczu na trasie Żukowo-Kościerzyna po raz kolejny stała się miejscem tragedii. Mieszkańcy nazywają ją drogą śmierci i apelują o zastosowanie rozwiązań, które poprawią bezpieczeństwo.
– Tu często były wypadki. Mój teść też tutaj zginął. Jest niebezpieczny zakręt, a kierowcy nie uważają bardzo często przekraczają prędkość. Przy szkole, przez wysepkę, jadą drugim pasem. Kierowcy nie jeżdżą szybko, jak jest policja – mówi jedna z mieszkanek.
TRAGEDIA, KTÓRA WSTRZĄSNĘŁA MIESZKAŃCAMI
Do ostatniej tragedii doszło w niedzielne popołudnie 21 czerwca. Pracownica Urzędu Gminy w wypadku straciła męża, 16-letnią córkę i matkę. Auto, którym jechali, zostało staranowane przez jadące z przeciwka volvo. Kierowca z Warszawy prawdopodobnie zasnął za kierownicą. Postawiono mu zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Z pomocą kobiecie, która straciła praktycznie całą rodzinę, przyszli mieszkańcy Liniewa i władze gminy.
POLICJA POTWIERDZA PROBLEM
Policja przyznaje, że na odcinku drogi krajowej nr 20 w okolicy Borcza miało miejsce najwięcej zdarzeń śmiertelnych w powiecie kartuskim. – Drogi krajowe są o dużym natężeniu ruchu i przez to natężenie jest większe prawdopodobieństwo, że może do wypadku dojść. W Borczu stajemy dość regularnie. Prędkość ponad 100 kilometrów na godzinę trafia się dość często – mówi sierżant sztabowy Adrian Zaborowski.
Mieszkańcy chcieliby, żeby w niebezpiecznym miejscu postawiono fotoradar albo próg zwalniający.
Posłuchaj materiału Grzegorza Armatowskiego:
Grzegorz Armatowski/am