Handlowa „Solidarność” poparła w czwartek apel Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług ws. ponownego otwarcia galerii handlowych. W ocenie „S” powinno jednak temu towarzyszyć wprowadzenie dodatkowych procedur bezpieczeństwa oraz utrzymanie obecnych ograniczeń handlu w niedzielę.
– Sekcja Krajowa Pracowników Handlu NSZZ Solidarność w pełni rozumie dramatyczną sytuację, w której znalazły się sklepy działające w galeriach handlowych. W odróżnieniu od sieci sklepów wielkopowierzchniowych i dyskontów, są to głównie polskie firmy. Dzisiaj wielu z nich grozi upadłość, a dziesiątkom tysięcy pracowników utrata zatrudnienia. Dlatego postanowiliśmy przyłączyć się do apelu przedsiębiorców – powiedział szef handlowej „Solidarności” Alfred Bujara, cytowany przez biuro prasowe śląsko-dąbrowskiej „S”.
DODATKOWE PROCEDURY
Według handlowej „Solidarności” ponownemu otwarciu galerii powinny towarzyszyć dodatkowe procedury bezpieczeństwa. W czwartkowym stanowisku związkowcy postulują m.in. wprowadzenie obowiązku pomiaru temperatury klientom przed wejściem do galerii handlowych, limity dotyczące maksymalnej liczby klientów według algorytmu: jedna osoba na 20 m kw. powierzchni oraz zasadę, zgodnie z którą młodzież do 16. lat mogłaby przebywać w galeriach wyłącznie z rodzicem lub dorosłym opiekunem.
W miniony poniedziałek Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług, zrzeszający ponad 200 firm zatrudniających łącznie przeszło 200 tys. pracowników, zaapelował do premiera Mateusza Morawieckiego o ponowne otwarcie galerii handlowych w pełnym zakresie. Od 5 listopada – decyzją rządu – placówki handlowe w galeriach są zamknięte, oprócz sklepów spożywczych, aptek, drogerii i punktów usługowych. W czwartek apel ten poparła w liście do szefa rządu handlowa „Solidarność”.
REALNA GROŹBA MASOWYCH ZWOLNIEŃ
W ocenie Alfreda Bujary, który pełni funkcję przewodniczącego Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”, coraz bardziej realna groźba masowych zwolnień w galeriach pogorszyłaby sytuację pracowników w całym sektorze handlu.
– Gdy pracownicy sklepów w galeriach zaczną tracić pracę, znaczna część z nich będzie szukać zatrudnienia w wielkopowierzchniowych marketach i dyskontach należących do zagranicznych sieci. W warunkach wysokiego bezrobocia w branży, te sieci będą oferować pracownikom jeszcze gorsze niż obecnie warunki pracy i płacy. Kontynuowanie lockdownu w galeriach przyniesie szkody na wielu poziomach – uważa związkowiec.
W swoim niedawnym stanowisku przedsiębiorcy zrzeszeni w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług wskazali, że kontynuowanie obecnych obostrzeń spowoduje falę upadłości polskich marek sektora fashion, wśród, których znaczna część posiada sklepy wyłącznie w galeriach handlowych.
– O odrabianiu strat już nikt nawet nie myśli. Chodzi jedynie o przetrwanie. Tym bardziej, że możliwości finansowania bieżącej działalności bardzo mocno się ograniczyły po pierwszym lockdownie. Mówiąc wprost, nie ma czym zabezpieczyć ewentualnych kolejnych kredytów. Sytuacja jest skrajnie trudna – napisano w apelu.
DODATKOWE PROCEDURY
W ocenie „S” otwarciu galerii handlowych powinno jednak towarzyszyć wprowadzenie dodatkowych procedur bezpieczeństwa.
– Uważamy, że obowiązek egzekwowania tych obostrzeń powinien dotyczyć przede wszystkim właścicieli galerii handlowych, a nie tylko najemców powierzchni – powiedział Bujara.
Jednocześnie związkowcy podkreślili w liście do premiera, że należy utrzymać w obecnym kształcie ograniczenia dotyczące handlu w niedziele.
Wcześniej organizacje Solidarności działające w dużych sieciach handlowych zwróciły się do pracodawców o przyznanie pracownikom dodatku covidowego. Związkowcy uważają, że pracownicy handlu są nawet pięciokrotnie bardziej narażeni na zakażenie koronawirusem niż inne grupy zawodowe, a ich warunki pracy w dobie pandemii uległy znacznemu pogorszeniu. Pisma w sprawie dodatkowego wynagrodzenia za pracę w warunkach epidemii przesłały pracodawcom organizacje związkowe działające m.in. w sieciach Biedronka, Carrefour, Auchan, Kaufland i Selgros.
– Domagamy się, aby sieci rozpoczęły ze stroną społeczną negocjacje na ten temat. Wysokość postulowanego dodatku każda organizacja ustalała samodzielnie – tłumaczy Alfred Bujara. Jego zdaniem, warunki pracy w handlu stały się jeszcze trudniejsze po decyzji rządu o zamknięciu szkół. – Część pracowników jest na zwolnieniu chorobowym lub kwarantannie, a część musi zostać w domu z dziećmi. Ci, którzy zostali, pracują ponad siły. Sytuacja jest krytyczna. Coraz bardziej realne staje się zagrożenie, że sklepy będą musiały się zamykać z powodu braku rąk do pracy – tłumaczy szef handlowej „S”, cytowany przez biuro prasowe śląsko-dąbrowskiej „S”.
PAP/ako