Instruktor oskarżony w związku z wypadkiem podczas skoku na bungee w Gdyni. W lipcu 2019 roku, w trakcie jednego ze skoków pękła lina – 39-latek spadł z wysokości kilkunastu metrów na skokochron. Ze złamanym kręgosłupem i wstrząsem mózgu trafił do szpitala. 55-letni instruktor usłyszał zarzut nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia 8 osób i nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu u pokrzywdzonego.
Biegli wskazali, że lina została uszkodzona już podczas wcześniejszych skoków. – Ustalono, że lina nie posiadała certyfikatu. Miała za mały współczynnik bezpieczeństwa. Sposób jej mocowania do kauszy był niewystarczająco mocny. Przerwanie liny wystąpiło w miejscu zasłoniętym przez rękaw ochronny. Jak wskazali biegli, każda zmiana typu pęknięcia byłaby dostrzeżona w przypadku kontroli liny przed każdym skokiem. Takich kontroli nie stwierdzono. Błąd organizatora skoków polegał również na braku zastosowaniu dodatkowego zabezpieczenia dla skaczącego. Na podstawie umowy zlecenia z firmą zajmującą się organizowaniem skoków, osobą odpowiedzialną za organizację, sprzęt oraz bezpieczeństwo osób oddających skoki, był 55-letni instruktor – mówi prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Instruktor nie przyznał się do winy. Grożą mu trzy lata więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie jest już w gdyńskim sądzie.
Grzegorz Armatowski/pOr