Koronawirus zatrzymał na morzu tysiące marynarzy. Niektórzy z nich do dziś, na skutek rozmaitych restrykcji obcych państw, nie mogą zejść na ląd. Często nie znają nawet terminu planowanego opuszczenia pokładu, a co za tym idzie ujrzenia swoich bliskich. Wśród nich był kpt. Piotr Kończewski z Gdańska.
Zwykle pływa cztery miesiące i cztery jest w domu. Tym razem usłyszał, że na morzu, bez możliwości zejścia na ląd, przyjdzie mu spędzić nawet rok. Wersje zmieniały się niemal każdego dnia, a do marynarzy docierały sprzeczne informacje.
– To była narastająca z każdym tygodniem frustracja. Okazało się, że ludzie się przemieszczają, samoloty latają, a my marynarze jesteśmy zablokowani na statkach. Niektórym z nas mijało już 12, a nawet 14 miesięcy na burcie. Perspektywa kolejnych miesięcy przynosiła rezygnację. Wraz z pozostałymi kapitanami staraliśmy się dbać o morale i motywację załogi, choć nie było to łatwe – opowiada kapitan.
Posłuchaj rozmowy:
Anna Moczydłowska