„Byli prawdziwymi polskimi patriotami i dlatego zostali zamordowani przez stalinowskich oprawców”. Między innymi tak mówiono 16 grudnia na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni.
W południe odbyły się tam uroczystości związane z 68. rocznicą mordu sądowego na trzech oficerach Marynarki Wojennej – kontradmirałach Stanisławie Mieszkowskim i Jerzym Staniewiczu oraz komandorze Zbigniewie Przybyszewskim. Tym razem, ze względu na pandemię, były one nad wyraz skromne i ograniczyły się do krótkiej modlitwy oraz złożenia wiązanek kwiatów i zapalenia zniczy na Kwaterze Pamięci.
– To są osoby, o których pamięć cały czas nosimy w naszych sercach. To nasi marynarze, którzy walczyli w obronie polskiego wybrzeża w 1939 roku – mówi kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik III Flotylli Okrętów. – Warto też zaznaczyć, że to admirałowi Unrugowi zawdzięczamy to, że zamordowani marynarze wrócili do nas, do Gdyni. Ostatnią wolą admirała było bowiem to, że jego szczątki wrócić do Gdyni będą mogły dopiero wtedy, gdy jego współbracia i współpracownicy zostaną zrehabilitowani.
ŚMIERĆ PRZEZ ROZSTRZELANIE
Przypomnijmy, w grudniu 1952 roku, w tzw. „procesie komandorów” całą trójkę na podstawie sfingowanych dowodów skazano na śmierć i rozstrzelano. Czterech kolejnych oficerów MW usłyszało wyroki dożywotniego więzienia. Cztery lata później, po „odwilży”, komandorów pośmiertnie zrehabilitowano, a skazanych na dożywocie zwolniono z więzień. W 2013 roku w Warszawie na tzw. Łączce, czyli tajnym cmentarzysku ofiar terroru odnaleziono i zidentyfikowano szczątki Przybyszewskiego, Staniewicza i Mieszkowskiego, a w 2017 roku z honorami pochowano ich w Kwaterze Pamięci na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni.
Marcin Lange/amo