Restauracje są pozamykane od października, a kolejne kraje zaostrzają restrykcje. Czy w Polsce jest szansa na luzowanie obostrzeń od 1 lutego? Na to pytanie starali się odpowiedzieć goście Iwony Wysockiej w audycji „Ludzie i Pieniądze” – Zbigniew Jarecki, prezes Kaszubskiego Związku Pracodawców oraz Stanisław Szultka, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. Audycję prowadziła Iwona Wysocka.
Otwarcie placówek gastronomicznych będzie możliwe w maju, gdy dzięki programowi szczepień zostaną zabezpieczeni seniorzy i osoby najbardziej narażone na zakażenie – zapowiedział prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys. Na ile jest to realne?
– Jeśli chodzi o przedsiębiorców, to przede wszystkim oczekiwalibyśmy złagodzenia restrykcji w tych sektorach, które są pozamykane obecnie. Ograniczenie możliwości działalności coraz bardziej daje się tym branżom we znaki. Zeszliśmy do poziomu kilku tysięcy zachorowań. Sam rząd zapowiadał, że jeśli będzie spadała liczba zakażeń, to obostrzenia będą znoszone. Niestety tak się nie dzieje w tej chwili. Obserwujemy, że przedsiębiorcy, w szczególności gastronomicy, posuwają się do aktów desperacji. Sytuacja jest naprawdę trudna – wytłumaczył Zbigniew Jarecki.
– Raczej nie ma co się łudzić co do znaczącego zmniejszenia funkcjonujących ograniczeń w działalności biznesowej. Rzeczywiście jest problem dlatego, że przedsiębiorcy widzą, że nie następuje łagodzenie restrykcji, które wynikałoby z przedstawionych na jesieni planów, tzn. przy jakich warunkach będą nanoszone, a w jakich łagodzone. To zostało zaprezentowane, a w ciągu kilku tygodni wyrzucone do kosza. I chyba najgorsze jest to, że nie ma tutaj przewidywalności. Minimum tego, czego powinniśmy oczekiwać, to pokazanie pewnej mapy drogowej i warunków, przy których dane restrykcje będą znoszone bądź wprowadzane – podsumował Stanisław Szultka.