To co robi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, jest fantastyczne. Przeprowadza ona rodziców i dzieci przez najtrudniejszy okres. Choć na końcu dotykamy tutaj śmierci, to niesie ona jednak nadzieję i siłę, bo – jak mówi – „to wszystko jest częścią życia”. A wszystko zaczęło się od tego, gdy sama, w akcie ostatecznej desperacji, zawarła pakt z siłą najwyższą.
Tisa Żawrocka-Kwiatkowska jest prezesem zarządu fundacji Gajusz z Łodzi. Takim, który wychodzi zza biurka, kiedy tylko może. Towarzyszy rodzinom, dzieciom, które przechodzą przez największy kryzys w swoim życiu. Ma to miejsce w hospicjum perinatalnym, które jest częścią fundacji Gajusz.
– Mnie najbardziej fascynuje praca z naszymi podopiecznymi. Bardzo trudno zorientować się na podstawie książek lub wykładów w tym, czego potrzebują pacjenci. Staram się spędzić z nimi jak najwięcej czasu i to od nich dowiaduję się tych najważniejszych rzeczy – tłumaczy pani Tisa.
NA POCZĄTKU BYŁY MIŁOŚĆ I STRACH
Prezes Gajusza jest z wykształcenia filmoznawcą. I możliwe, że to właśnie bujna wyobraźnia pozwala przejść przez rzeczy trudne. Fundacja narodziła się z miłości i ze strachu. Najpierw na świecie pojawił się Gajusz.
– Jest on moim trzecim dzieckiem. Był pięknym, zdrowym noworodkiem. W wieku dziewięciu dni trafił do szpitala i okazało się, że jest ciężko chory. Ponad dziesięć miesięcy trwała walka o jego życie. Wczesną wiosną 1997 roku wiele wskazywało na to, że przegramy. Wtedy w akcie desperacji postanowiłam zawrzeć z siłą najwyższą umowę barterową. Ja dostanę dziecko z powrotem i nic złego się nie wydarzy, ale założę fundację, która pomoże małym dzieciom. Zaraz potem przyszły pierwsze prawidłowe wyniki badań. Lekarze mówili mi jednak, żebym się nie cieszyła, bo choroby nie znikają. Kolejne tygodnie były jednak również dobre i zostaliśmy wypisani do domu. Pamiętam słowa lekarki, która pięknie się uśmiechnęła i powiedziała „medycyna uczy pokory”. A Gajusz w lipcu skończy 25 lat. Studiował w Anglii wymarzone prawo – opowiada pani Tisa.
DRAMATY, TE NAJWIĘKSZE
Niestety, nie wszystkie historie kończą się tak dobrze. W hospicjum perinatalnym na co dzień doświadcza się dramatów ludzi, którzy przychodzą powitać i pożegnać własne dziecko.
– To prawda, ale jedna z mam powiedziała mi, że kto nie potrafi ryzykować, to nie potrafi żyć. Macierzyństwo zawsze jest związane z ryzykiem, niezależnie od etapu. Kochamy nasze dzieci najbardziej na świecie, a choroby i śmierć po prostu istnieją. Są częścią naszego życia i tego świata. Po prostu – dodaje prezeska Gajusza.
Posłuchaj całej rozmowy Iwony Demskiej z Tisą Żawrocką-Kwiatkowską:
Fundacja Gajusz:
– Prowadzi pierwsze w centralnej Polsce hospicjum dla nieuleczalnie chorych dzieci.
– Prowadzi Hospicjum Domowe dla Dzieci Ziemi Łódzkiej, dzięki czemu chore dzieci mogą być wśród bliskich, w domu.
– Zapewnia opiekę psychologów, wolontariuszy i arteterapeutów na oddziałach onkologicznych Szpitala Klinicznego nr 4 (ul. Sporna 36/50, Łódź).
– Od 2016 r. prowadzi pierwszy w regionie łódzkim i jeden z nielicznych w kraju Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny – TULI LULI.
– Prowadzi hospicjum perinatalne – pomagamy maleństwom, o których już przed urodzeniem wiemy, że nie zostaną z nami na długo. Rodzina otrzymuje bezpłatne, profesjonalne wsparcie.
– Prowadzi program pomocy prawnej dla dzieci ofiar wypadków komunikacyjnych z całej Polski.
– Propaguje wiedzę na temat leczenia, rehabilitacji i skutków długotrwałych chorób u dzieci.
– Wspiera rozwój ruchu hospicyjnego w Armenii.
Dokładne informacje o tym, jak pomóc w działalności Gajusza można naleźć na STRONIE INTERNETOWEJ FUNDACJI.
Iwona Demska/pb