Druga debata pod szyldem I Forum Morskiego Radia Gdańsk dotyczyła tego, jak polskie porty poradziły sobie z pandemią koronawirusa. Jednym z gości Artura Kiełbasińskiego był Łukasz Greinke, prezes Portu Gdańsk, który mówił zarówno o początkach komplikacji związanych z kryzysem na świecie, jak i o optymistycznych perspektywach. – Na początku nie wszyscy zdawali sobie sprawę ze skali problemu i tego, co może się wydarzyć w 2020 roku. Pierwsze zaniepokojenie po naszej stronie powstało wtedy, kiedy zaczęły spadać awizacje statków kontenerowych, oceanicznych, naszych stałych serwisów. To spowodowało, że pojawiła się lawina spadków procentowych wolumenów. Na początku zaczęliśmy to obserwować z bardzo dużym niepokojem, bo spadki sięgały 15 proc. Zamknięcie największej fabryki świata to było coś, co do tej pory nie miało miejsca. Nastąpiło zerwanie łańcuchów logistycznych, do Europy przestały docierać komponenty, zacięły się fabryki, w związku z tym problemy importowe przerzuciły się na eksport. Towary ani nie wpływały, ani nie wypływały. Wtedy zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że sytuacja jest poważna. Najgłębsza faza kryzysu trwała około pół roku, kiedy odczuwaliśmy spadki rzędu 15-16 proc. Ostatecznie rok skończyliśmy delikatną korektą na poziomie 8 proc. – przypomniał Łukasz Greinke. – Pamiętajmy, że rok 2019, do którego przyrównujemy te wyniki, był obarczony pewną anomalią – był kryzys chlorkowy i mieliśmy ponadnormatywne przeładunki w naszym naftoporcie. To wywindowało wolumeny przeładunków. O ile zauważyliśmy, że terminale głębokowodne, bardziej powiązane z gospodarką światową, dołowały, o tyle terminale zlokalizowane w porcie wewnętrznym zanotowały 15-proc. wzrost. Pokazały, jak bardzo są uniwersalne i jak mogą się przystosowywać do zmieniającej się gospodarki – dodał.
– Dla mnie każdy problem jest przebraną szansą. W czasach prosperity byliśmy najszybciej rozwijającym się portem w Europie, a w czasach koronawirusa traciliśmy najmniej. Wskoczyliśmy do dwudziestki największych portów europejskich. Na początku roku nasza dynamika była na tyle duża, że udało nam się wskoczyć na podium na Bałtyku, a nasz terminal kontenerowy jest największy w tym rejonie. Nasz potencjał jest bardzo duży. Plany inwestycyjne naszych kontrahentów sprawiają, że w perspektywie czterech lat powinniśmy przekroczyć barierę 60 milionów ton, zbliżyć się do czołowej dziesiątki w Europie i uzyskać masę krytyczną, która będzie siłą samą w sobie, która pozwoli mówić z dumą o Polsce jako o hubie kontenerowym na Bałtyku – zadeklarował.