Choć na polskich drogach jest ich na razie niespełna 20 tysięcy, nie ma wątpliwości, że z czasem staną się powszechne. Auta elektryczne, bo o nie chodzi, są nowym wyzwaniem dla strażaków. Jak mówią, cały czas szkolą się, by jak najlepiej radzić sobie z wypadkami i pożarami z udziałem tego typu pojazdów. Zdarzenia te bywają zupełnie inne niż w przypadku zwykłych samochodów.
Młodszy brygadier Lech Boryła z Ośrodka Szkolenia PSP w Słupsku podkreśla w rozmowie z Radiem Gdańsk, że głównym kłopotem są szczelnie zabudowane baterie, które w razie zwarcia mogą powoli nagrzewać się i powodować pożar dopiero następnego dnia. – Dla nas to jest wyzwanie. Musimy do tego celu używać albo pirometru, albo kamery termowizyjnej. Nasze działania są wtedy bardzo długie. Potrzebujemy dużo wody. Jedyna skuteczna metoda to chłodzenie – mówi.
OBOWIĄZKI WŁAŚCICIELI AUT
Zadaniem właściciela samochodu elektrycznego w razie kolizji lub uszkodzenia jest przede wszystkim jego bezpieczne unieruchomienie i oddalenie się od samochodu – podkreśla ratownik.
Są kraje, gdzie auta elektryczne po uszkodzeniu się zatapia. Tak dzieje się w Holandii. W Norwegii po wypadku obligatoryjnie są złomowane. W Polsce zaleca się, by po zezłomowaniu przechowywać je z dala od budynków i obserwować.
Posłuchaj rozmowy
Sebastian Kwiatkowski/am