Około 40 lat temu w Oliwie powstały najmniejsze polskie magnetofony kasetowe. Ich produkcja ruszyła w Zakładach Mechaniki Precyzyjnej Unitra-Magmor w lipcu 1982 roku, czyli trzy lata po wypuszczeniu przez Sony pierwszego Walkmana.
Kieszonkowy kaseciak M-101 produkowano w tej samej hali przy ul. Beniowskiego 5 w Gdańsku, w której powstawały niezwykle popularne w tamtych czasach czterościeżkowe, tranzystorowe szpulowce ZK-140 T na licencji Grundiga.
Magnetofon był dwuścieżkowy, monofoniczny i ważył nieco ponad pół kilograma. Do jego zasilania potrzebne były cztery baterie typu R6 bądź akumulatory (można było zastosować także zasilacz zewnętrzny). Miał też funkcję zapisu dźwięku za pomocą wbudowanego mikrofonu, gniazdo do podłączenia zewnętrznego sygnału dźwiękowego oraz wyjście na słuchawki.
TROCHĘ WIĘKSZY NIŻ WALKMAN, ALE PRZYDATNY SPECJALISTOM I SŁUŻBOM
Choć mógłby zyskać popularność jako pierwszy polski walkman, to tak się nie stało. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka. M-101 miał dość wysoką cenę, produkcja była ograniczona, a waga, rozmiar i kształt odbiegały nieco od standardów niezbędnych do tego, by trzymać sprzęt wygodnie w kieszeni.
Z uwagi na funkcję dyktafonu znajdował nabywców głównie wśród reporterów trójmiejskich gazet (z urządzeń korzystały także redakcje z Łodzi i Warszawy), naukowców, ornitologów, pracowników instytucji publicznych i służb. Z magnetofonem M-101 w torbie nieodkryte ścieżki przemierzał słynny podróżnik i filmowiec Stanisław Szwarc-Bronikowski.
Elżbieta Osiek, pracownica Zakładów Mechaniki Precyzyjnej Unitra Magmor, prezentuje prototyp magnetofonu M-101, wówczas jeszcze pod nazwą Notes B-133 (fot. KFP/Zbigniew Kosycarz)
DŁUGA DROGA DO SERYJNEJ PRODUKCJI
Przygoda państwowego przemysłu elektronicznego z magnetofonem kieszonkowym rozpoczęła się w Warszawie. Projekt, a następnie prototyp urządzenia o nazwie B 133 Smyk, powstał w 1979 roku w Zakładach Radiowych im. Marcina Kasprzaka. Z powodu problemów natury technicznej Smyki nie weszły do seryjnej produkcji. Główną przeszkodą była nierównomierność przesuwu taśmy.
Zjednoczenie Przemysłu Elektronicznego i Teletechnicznego Unitra nie rezygnowało jednak z ambitnych planów poszerzenia asortymentu produkcji. Decyzją centrali na przełomie 1979 i 1980 roku dokumentacja magnetofonu kasetowego została przekazana do nowo powstałych zakładów w Gdańsku. Inżynierowie z Magmoru zmodernizowali mechanizm urządzenia, dzięki czemu udało się wyeliminować podstawową wadę.
PIERWSZE DONIESIENIA PRASOWE
Gdański wkład do projektu to m.in. także funkcja auto-stop, diodowy wskaźnik wysterowania i nowa nazwa. Prototyp powstał jako Notes B 133. Kiedy był gotowy, wiosną 1980 roku w Magmorze pojawił się Zbigniew Kosycarz, a zdjęcia i relację z wizyty opublikował 22 maja „Głos Wybrzeża”.
– Najmłodszy w kraju zakład branży elektronicznej przystąpi również do produkcji nowego typu magnetofonu – dyktafonu, który nazwany został Notes B 133. Jego walory elektroakustyczne nie różnią się wiele od dużych magnetofonów ZK-140 T. Ten najmniejszy w kraju magnetofon ma wmontowany licznik przebiegu taśmy, urządzenie służące do szybkiego przewijania i wbudowany mikrofon. Może również współpracować z zewnętrznym wzmacniaczem, co wpływa dodatkowo na podniesienie parametrów akustycznych – pisano w gazecie.
PROBLEMY Z PRODUKCJĄ
– Kiedy jednak pierwsze magnetofony Notes opuszczą taśmę i ukażą się na rynku, to jeszcze duża niewiadoma. Problemem są bowiem głównie dostawy niektórych części, a zwłaszcza małego silniczka o średnicy zaledwie 15 mm, pochodzącego z II obszaru płatniczego… – tłumaczył 41 lat temu „Głos Wybrzeża”.
Pierwsza seria Notesów przemianowanych na M-101, wyposażonych w japońskie silniczki, zjechała z taśmy dopiero 26 miesięcy po tej publikacji. Do roku 1983 Magmor wyprodukował 2,5 tys. egzemplarzy. – Jest on najmniejszy z dotychczas produkowanych seryjnie magnetofonów w Polsce – przedstawiał nowy produkt z Gdańska miesięcznik „RE Radioelektronik” w numerze 10/1983.
KOLEKCJONERSKI RARYTAS I PIERWSZY WALKMAN
Obecnie M-101 to kolekcjonerski rarytas. Na aukcjach internetowych za sprzęt trzeba zapłacić ok. 400-500 złotych.
Natomiast miano pierwszego polskiego walkmana zdobył „Kajtek” wyprodukowany dopiero w 1987 roku. Powstał on w tych samych Zakładach Radiowych im. Marcina Kasprzaka w Warszawie, które nie zdołały wprowadzić do produkcji Smyka.
Historię kaseciaka M-101 przypomniała agencja fotoreporterska Kosycarz Foto Press.
am