Mimo że upłynęło dziesięć lat od zakończenia budowy, miasto Gdańsk będzie musiało dopłacić do stadionu w Letnicy ponad siedem milionów złotych. Magistrat zawarł w tej sprawie ugodę z podwykonawcą ówczesnych prac budowlanych. Ten w czasie budowy nie otrzymał należnych pieniędzy.
Porozumienie dotyczy roszczeń, dochodzonych w postępowaniu sądowym, o zapłatę nieuregulowanego przez generalnego wykonawcę wynagrodzenia za prace przeprowadzone przez podwykonawcę – RW Polska Sp. z o.o. Wcześniej firma działała pod nazwą Imtech Polska Sp. z o.o.
Uściślając, firma nie otrzymała zapłaty za roboty podstawowe i dodatkowe w ramach inwestycji „Wykonanie drugiego etapu robót budowlanych, dotyczących budowy Areny Bałtyckiej – stadionu piłkarskiego w Gdańsku Letnicy”.
„ZATRUTE OWOCE”
Jak czytamy w odpowiedzi na interpelację radnego miasta Prawa i Sprawiedliwości Przemysława Majewskiego, magistrat zdecydował się na ugodę po tym, jak analiza uwzględniała między innymi wysokość roszczeń, dochodzonych przez podwykonawcę w postępowaniu sądowym, szacunkową wysokość dalszych kosztów postępowania i należności ubocznych (odsetek), do poniesienia których mogła być zobowiązana gmina miasta Gdańska, a także treść wyroku sądu pierwszej instancji oraz ocenę zebranego w sprawie materiału dowodowego, w tym treści opinii biegłego.
– Ponad siedem milionów złotych, które w ramach ugody z podwykonawcą budowy stadionu Arena Gdańsk ma zapłacić miasto, to doskonały przykład, jak za czasów rządów Platformy Obywatelskiej w kraju i Gdańsku wydatkowano środki i realizowano inwestycje. Efekt jest taki, że dziś musimy płacić milionowe ugody i zjadać „zatrute owoce” tych nieudolnych rządów. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostatni tego typu wydatek, na który zrzucają się wszyscy gdańszczanie – mówi Przemysław Majewski, radny PiS.
KTO BYŁ ODPOWIEDZIALNY ZA BUDOWĘ?
Przypomnijmy, inwestorem budowy stadionu była spółka miejska BIEG 2012. Adam Giersz, który prezesem spółki był przez trzy miesiące, dostał 25 tysięcy złotych premii decyzją nieżyjącego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Kolejnym prezesem był Ryszard Trykosko, który otrzymał 60 tysięcy złotych premii.
Motywacją do przyznania wysokich premii, była realizacja stadionu zgodnie z harmonogramem. Wiele osób przekonywało w tamtym czasie, że spółka powinna być traktowana jak deweloper.
Maciej Naskręt/mk