Czy plaża to dobre miejsce na prężenie muskułów albo prezentację tatuaży? Joanna Matuszewska i psycholog Adam Mańkowski rozmawiają o tym, czy i dlaczego chcemy wypaść lepiej od wczasowicza na sąsiednim kocyku. W rozmowie mowa też o ubiorze lub – wręcz przeciwnie – „unikaniu” ubrań na ulicach naszych kurortów. Skąd ten zwyczaj?
– Plaża pozwala, ze względu na specyfikę miejsca i braku zasad, na to, żeby faktycznie pokazać trochę więcej. Nie powinno być to jednak miejsce związane z „prężeniem muskułów” czy pokazem mody, bo cel przebywania w takim miejscu ma charakter zupełnie inny. Komfort wypoczywania powinien być kluczowy i ja, odpoczywając, czasem nie mam ochoty oglądać niektórych widoków, więc zachowanie estetyki kulturowo-społecznej powinien być pierwszą i podstawową zasadą – powiedział Adam Mańkowski.
Z czego bierze się potrzeba autoprezentacji? – Chcemy być lepsi od wczasowicza na sąsiednim kocyku. Lub chcemy też być lepsi niż najlepsza wersja nas samych, bo bardzo często ktoś „robi formę” specjalnie na wakacje, czyli cały rok lub pół roku ćwiczy po to, żeby dobrze wyglądać w tym sezonie letnim, plażowym. Lubimy porównywanie, a plaża jest trochę takim wybiegiem, choć panuje zasada, że im mniej na sobie, tym lepiej – dodał.
PLAŻOWY OUTFIT NA MIEŚCIE
W internecie krąży zdjęcie wczasowicza, który podczas zakupów w sklepie w Jelitkowie miał na sobie jedynie kąpielówki.
– Chodzi też o anonimowość. U siebie z miejscowości prawdopodobnie będę jedną z czterech osób w sklepie i każda z nich jest znana z imienia i nazwiska, w związku z czym nietrudno o jakieś plotki czy komentarze. W Sopocie, kiedy ta liczba turystów jest na poziomie paruset tysięcy osób dziennie, ja wtapiam się w tłum, więc mam takie poczucie bezkarności – powiedział.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY: