Nielegalny proceder w Chałupach. Letnicy zaalarmowali naszego reportera, że dzierżawcy niektórych pól kempingowych pobierają gigantyczne opłaty za ustawienie przyczep, ale nie wydają żadnych potwierdzeń czy faktur. Tym samym to nieopodatkowany dochód.
Jak mówią nasi informatorzy, proceder ma miejsce od lat. – Płacę około 20 tysięcy złotych rocznie. Przyjeżdżam, wypoczywam. Nigdy w życiu nie dostałam żadnego poświadczenia. Jak nie miałam przy sobie gotówki, to właściciel pola kempingowego powiedział mi „tutaj jest bankomat, proszę pieniądze wybrać i przynieść w gotówce, a jeżeli chce pani wpłacić na konto, to będzie więcej o osiem procent. Ale generalnie nie chciałbym, żeby było wysłane na konto” – powiedziała naszemu reporterowi jedna z osób wynajmujących przyczepę na półwyspie.
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)
– W tej chwili tak wzrosły koszty utrzymania przyczepy na Helu, że jest to niewyobrażalne. Każdy boi się odezwać, bo straci upragnione miejsce, których tu są ogromne deficyty. Każdy siedzi cicho – dodała.
Nasz reporter pojechał na Półwysep Helski i podał się za turystę z Warszawy. Pracownicy jednego z kempingów przyznali, że co do form płatności można się dogadać.
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)
Jak się okazuje, to niejedyny nielegalny proceder praktykowany od lat na Helu. Właściciele pól mają też samowolnie poszerzać plaże. Od naszych słuchaczy otrzymaliśmy zdjęcia potwierdzające te oskarżenia. Przekazaliśmy je Urzędowi Morskiemu w Gdyni. Magdalena Kierzkowska przyznała, że sprawa jest im znana, a także, że w tej sprawie toczyło się postępowanie.
Posłuchaj materiału naszego reportera: