– Zadecydowałem o podwyższeniu uposażenia żołnierzy w przyszłym roku o ponad 600 złotych – poinformował w sobotę 23 października szef MON Mariusz Błaszczak. Zapowiedź padła w czasie, gdy do pomocy Straży Granicznej, w działaniach podejmowanych na wschodniej granicy kraju, zostało przekierowanych kilka tysięcy żołnierzy, a jednocześnie niedługo po tym, gdy gotowość bojową osiągnęło dowództwo 18. Dywizji Zmechanizowanej, najmłodszej, a jednocześnie jedynej znajdującej się we wschodniej części Polski.
O zmianach w wynagradzaniu mundurowych minister obrony poinformował na Twitterze.
– Będą kolejne podwyżki dla żołnierzy! Jednym z naszych priorytetów jest zapewnienie godnych warunków służby w Siłach Zbrojnych RP. Dlatego zdecydowałem o podwyższeniu uposażenia żołnierzy w przyszłym roku o ponad 600 zł – napisał Mariusz Błaszczak.
A jak jest obecnie? Przeciętne wynagrodzenie żołnierza zawodowego wynosi 6 154 zł brutto. W poszczególnych korpusach to np.: w przypadku szeregowych to 4 110 zł, starszych szeregowych 4 180 zł, starszych kaprali 4 700 zł, plutonowych 4 740 zł, sierżantów 4 970 zł, starszych sierżantów 5 040 zł, a młodszych chorążych 5 090 zł (stawki zostały ustalone w rozporządzeniu MON).
Oprócz tego żołnierze zawodowi otrzymują dodatki specjalne, które wynikają np. z pełnienia służby w składzie załóg jednostek Marynarki Wojennej wychodzących na morze, wykonywania zadań pod wodą, określonych czynności w ramach służby Żandarmerii Wojskowej, czy pełnienia służby w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Są uprawnieni także do dodatków (np. za długoletnią służbę).
CORAZ WIĘCEJ OSÓB W ARMII
Warto zwrócić uwagę, że decyzja o podwyżkach została ogłoszona w czasie, gdy liczebność polskiej armii przekroczyła ponownie 100 tysięcy żołnierzy. Ponownie, ponieważ w ciągu minionych dekad była ona stopniowo ograniczana. Np. kilkanaście lat temu, Bronisław Komorowski, wówczas jeszcze jako minister obrony, zapowiedział ograniczenie liczby do… 150 tysięcy. – Naszym dążeniem jest, by ta mniejsza armia była sprawna, skuteczna i lepiej wyposażona – mówił wówczas.
W kolejnych latach i po kolejnych zmianach stanęło na tym, że ubyło jeszcze ponad 30 procent ze stanu armii. Zupełnie inny kierunek nadał nowy rząd.
Według danych MON liczba żołnierzy od 2015 roku została zwiększona o 15 tysięcy osób (z 95 tysięcy do 110 tysięcy).
Materiał informacyjny Ministerstwa Obrony Narodowej
(graf.: mat. MON)
– Reforma systemu rekrutacji przynosi efekty, ponieważ, pomimo pandemii, udało się zwiększyć liczebność wojska. W ubiegłym roku przyjęliśmy ponad 7 tys. nowych żołnierzy zawodowych – mówił na początku bieżącego roku minister Błaszczak. A teraz poinformował, że część z mundurowych wspiera Straż Graniczną we wschodniej części Polski. Na koniec bieżącego tygodnia było to 7,5 tysiąca osób.
– Jesteśmy przygotowani, aby w każdej chwili zwiększyć zaangażowanie Sił Zbrojnych RP w tę operację – napisał w sobotę na Twitterze minister obrony narodowej.
Również w weekend Straż Graniczna poinformowała, że w ciągu 3 tygodni, od początku października strażnicy odnotowali ponad 12 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Z informacji przekazanych przez SG wynika także, iż w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców przebywa 1,7 tys. osób.
Minister obrony podając liczbę żołnierzy skierowanych do wsparcia strażników granicznych, nie precyzował skąd pochodzą, ale od dłuższego czasu sytuacja na wschodniej ścianie Polski wzbudzała niepokój części ekspertów. To jest natomiast związane z dyslokacją jednostek Wojska Polskiego.
TRZY DYWIZJE… ALE NIE NA WSCHODZIE
W ramach Wojsk Lądowych do niedawna w Polsce funkcjonowały trzy dywizje (dla porównania w 1939 roku, niedługo przed wybuchem II wojny światowej było ich 10 razy więcej): żagańska 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, 12 Szczecińska D oraz elbląska, a obecnie olsztyńska 16 Pomorska DZ. Co oznacza, że część wschodniej ściany Polski była niejako „pusta”. Sytuacja miała miejsce od 2011 roku, gdy – w czasie jak zwierzchnikiem armii znowu był Bronisław Komorowski, wówczas jako prezydent – rozformowana została 1 Dywizja Zmechanizowana. Stało się to zgodnie z programem… rozwoju Sił Zbrojnych RP.
– Siły i środki z rozformowanych jednostek wojskowych zostały wykorzystane do ukompletowania innych jednostek realizujących podobne zadania – tłumaczył wówczas wiceminister obrony Czesław Mroczek.
Tymczasem w 2019 roku obecny minister obrony, już z nowego rządu, mówił wprost o wschodniej granicy, że „z tego kierunku płynie dziś zagrożenie”. Dlatego jeszcze w 2018 roku podjęta została decyzja o sformowaniu nowej, czwartej dywizji, która ma obecnie swoje dowództwo w Siedlcach. – Jej formowanie jest jednym z kluczowych elementów procesu realnego wzmocnienia i odbudowy potencjału obronnego na tzw. ścianie wschodniej – przekonywał resort obrony.
Kilka miesięcy temu 18 Dywizja Zmechanizowana uzyskała certyfikację i tym samym pełną gotowość do realizacji zadań.
– Luka, która powstała po poprzednich rządach, spowodowana likwidacją jednostek wojskowych, została wypełniona – powiedział Mariusz Błaszczak podczas zakończenia ćwiczenia Dragon-21.
Tomasz Modzelewski
t.modzelewski@radiogdansk.pl