– Nie kontrolujemy już nowych zakażeń – ocenia wirusolog Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu dr Paweł Zmora. Jak mówi, nie ma szans na wyhamowanie czwartej fali.
– Nie kontrolujemy czwartej fali od dwóch, trzech tygodni, od momentu, w którym poziom pozytywnych wyników testów na obecność SARS-CoV-2 przekroczył próg 5 proc. WHO – stwierdza.
Jego zdaniem, na obecnym poziomie nie uda się powstrzymać nowych zakażeń przez działania sanitarno-epidemiologiczne. – Musimy po prostu dojść do pułapu, w którym wirus nie będzie mógł się dalej rozprzestrzeniać i m.in. ze względu na liczbę osób chorych nie będzie miał nowych nosicieli – wskazuje wirusolog.
Przyznaje, że czwartej fali nie powstrzyma też akcja szczepień, ponieważ nawet najszybciej działający preparat Johnson & Johnson zaczyna chronić zaszczepionych po dwóch-trzech tygodniach. – A teraz wszystkie modele wskazują, że w ciągu dwóch-trzech tygodni będziemy mieli szczyt czwartej fali – mówi ekspert.
Zaznacza jednocześnie, że szczepienia to jedyna szansa na zwalczenie epidemii, na co wskazują np. różnice liczby nowych przypadków SARS-CoV-2 między wschodem i zachodem kraju. Z kolei ze względu na różnice w gęstości zaludnienia, np. między takimi regionami jak Podkarpacie i Wielkopolska, powinno się porównywać liczbę nowych zakażeń w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców, która jest prawie 10 razy wyższa we wschodnich województwach niż np. w województwie wielkopolskim.
SZCZEPIONKA NIE CHRONI PRZED ZAKAŻENIEM
Wirusolog zaznacza, że szczepienie chroni przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie przed zakażeniem SARS-CoV-2.
– Musimy pamiętać, że przeciwciała wytwarzane na skutek szczepienia są głównie w naszym krwiobiegu. To z kolei utrudnia neutralizację patogenów na powierzchniach mających bezpośredni kontakt ze środowiskiem zewnętrznym, np. płucom. Dopiero gdy wirus zainfekuje jakąś komórkę i zacznie produkować swoje białka, układ odpornościowy będzie w stanie go rozpoznać. Zatem może dochodzić do pierwszych etapów infekcji, które jednakże nie rozwiną się w chorobę, gdyż w momencie gdy układ odpornościowy zidentyfikuje wirusa, zacznie go neutralizować – tłumaczy.
Dr Paweł Zmora przypomina, że za kolejne masowe zakażenia SARS-CoV-2 odpowiadają głównie niezaszczepieni. – Osoby zaszczepione są chronione przed zachorowaniem i ciężkim przebiegiem COVID-19. Nawet jeżeli część tych osób przenosi wirusa, to jest to znikomy odsetek – dodaje.
CO WYNIKA Z BADAŃ NAUKOWCÓW?
Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu badał spadek liczby przeciwciał po zaszczepieniu preparatami mRNA. Po około sześciu miesiącach od drugiej dawki szczepienia preparatami firm Pfizer i Moderna poziom przeciwciał spada o około 90-95 proc. Nie znaczy to, że spada do zera. W grupie testowanych zaledwie u dwóch nie było przeciwciał.
Ekspert zaznacza, że w ciągu sześciu miesięcy od zaszczepienia nikt z badanej grupy, składającej się z pracowników medycznych, m.in. z oddziału zakaźnego jednego ze szpitali, nie zachorował na COVID-19. – Czyli szczepionki rzeczywiście działają – podkreśla. Dodaje, że inne badania wskazują, że szczepionki po pół roku od podania drugiej dawki nadal chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i przed hospitalizacją.
– Niestety skuteczność chronienia przed zachorowaniem spada do około 50-60 proc. Czyli możemy zachorować, przy czym będzie to lekki bądź też bezobjawowy przebieg – mówi wirusolog.
Dodajmy, że dziś Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że badania potwierdziły 7 145 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 9 osób z COVID-19.
PAP/oprac. tm