– Sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, jest najpoważniejszym testem dla naszych służb od dekad. Polscy żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i policji zdają ten egzamin celująco – mówił szef MON w Sejmie.
Zaznaczył, że na granicy z Białorusią pełni służbę około 13 tys. żołnierzy ze wszystkich czterech dywizji polskiej armii, są obecni na całej długości linii granicznej wspomagając SG, a wsparcia wojskom operacyjnym udzielają wojska inżynieryjne i WOT (te ostatnie między innymi zatrzymują osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę).
„JESTEŚMY KRAJEM TRANZYTOWYM”
– Polska broni nie tylko swojego terytorium przed kolejną fala nielegalnej migracji. Bronimy także całej Unii Europejskiej, pamiętając, że dla migrantów jesteśmy tylko krajem tranzytowym w podróży do Niemiec i dalej na zachód Europy – stwierdził Błaszczak.
Szef MON mówił też, że już w lipcu rozpoczęto budowę tymczasowego ogrodzenia na polsko-białoruskiej granicy. Decyzję w tej sprawie podjął komitet ds. bezpieczeństwa, na czele którego stoi wicepremier Jarosław Kaczyński. – Pomysł zasieków spotkał się nieuzasadnioną krytyką, a tymczasem to ogrodzenie stanowi dziś kluczową barierę spowalniającą marsz nielegalnych migrantów – powiedział szef MON.
BEZWZGLĘDNY ATAK
Szef MON stwierdził też, że kilka tygodni temu wraz z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim przedstawili niepodważalne dowody na to, że wśród migrantów mogą znajdować się przestępcy, potencjalni terroryści lub „osoby zaburzone”. Dodał, że części opinii publicznej to jednak nie przekonało.
– Wczoraj na własne oczy mogliśmy zobaczyć agresywnych, młodych mężczyzn, którzy nie wahają się cynicznie wykorzystywać dzieci, by wzbudzić emocje. Widzieliśmy, jak bezwzględnie próbowali niszczyć ogrodzenie, atakować polskich żołnierzy i funkcjonariuszy i siłą przebić się na terytorium RP – mówił Błaszczak.
DESTABILIZACJA I CHAOS
– To były akty agresji, które z granicy mogą przenieść się do polskich miast, jeśli nie uda nam się zatrzymać tej fali. Zdecydowaną większość migrantów stanowią młodzi mężczyźni, którzy chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną i robią to w wyjątkowo perfidny sposób, nie licząc się absolutnie z żadnymi konsekwencjami – powiedział Błaszczak.
Szef MON podkreślał też, że nie można zapomnieć o tym, kto inspiruje ten atak. – Reżim Alaksandra Łukaszenki i podległe mu służby sterują nielegalnymi działaniami na granicy polsko-białoruskiej. Prowadzą akcję propagandowo-dezinformacyjną, obliczoną na zachwianie zaufania do polskiego wojska, służb i państwa, oraz wprowadzenie chaosu – powiedział.
MANIPULACJE Z ROSJI
Dodał, że „ostatni dyktator Europy” swoją władzę sprawuje dzięki Kremlowi. – Wszyscy, którzy w całej tej sytuacji widzą tylko rodziny z dziećmi, które chcą wejść do naszego kraju, wykazują się niesamowitą krótkowzrocznością i naiwnością – ocenił.
Błaszczak mówił, że rosyjska doktryna zakłada stosowanie „intensywnej obróbki psychologicznej”, która – mówił – ma rozbijać wewnętrzną solidarność społeczną. – Rosjanie stosując ataki hybrydowe mają na celu zniszczenie autorytetu władzy i wykorzystanie elit zaatakowanego państwa. Docelowo dążą do wywołania paniki i uczynienia zaatakowanego państwa niezdolnym do oporu. Nie można do tego dopuścić. Nie możemy dać się zmanipulować reżimowi z Mińska. Każda udana próba destabilizacji sytuacji wewnętrznej w naszym kraju napędza Łukaszenkę do dalszych ataków. Potrzebujemy takiej samej solidarności jak na Litwie, gdzie cała klasa polityczna mówi jednym głosem, głosem rozsądku – powiedział szef MON.
Błaszczak powiedział, że żołnierze i funkcjonariusze na granicy „muszą czuć nasze wsparcie”. „Muszą wiedzieć, że stoi za nimi cały naród” – podkreślił, dziękując żołnierzom i funkcjonariuszom. Ocenił też, że sytuacja na granicy szybko się nie uspokoi i będzie raczej eskalować.
PAP/raf