Kamil Stoch ma szansę jeszcze tej zimy stać się liderem listy medalowej wszech czasów wśród polskich olimpijczyków. Jeśli w lutym zdobędzie złoty medal igrzysk w Pekinie, wyprzedzi Roberta Korzeniowskiego, który zdobył cztery złote krążki. Stoch ma trzy z najcenniejszego kruszcu i jeden brązowy. Na tę chwilę szanse na wyprzedzenie najlepszego w historii chodziarza są znikome.
41. miejsce w Oberstdorfie, 49. w Ga-Pa i 59. w kwalifikacjach w Innsbrucku. Na Bergisel triumfator poprzedniej edycji Turnieju Czterech Skoczni nie zdołał awansować do konkursu głównego – drugi raz w karierze. Ostatnio przytrafiło mu się to w 2009 roku.
– Mam przekonanie, że im bardziej chcę i im bardziej się staram, to wychodzi zupełnie odwrotnie. Trudno jest mi o tym rozmawiać, bo łzy mi się cisną do oczu, serce krwawi. Podświadomie jednak wierzę, że wrócę do dobrego skakania. Coś w technice bardzo głęboko nie funkcjonuje i trzeba spróbować to odkręcić – mówił po kompletnie nieudanym skoku, o 25 metrów krótszym niż wynosi rekord obiektu, na którym dokładnie przed rokiem był zdecydowanie najlepszy.
TRUDNE PYTANIA
Do igrzysk pozostał miesiąc. Puchar Świata jest przegrany, Turniej Czterech Skoczni dla Stocha się zakończył. Czy należy zawiesić starty i wrócić do gry tydzień przed igrzyskami? Czy trener Michal Doleżal jest w stanie wyprowadzić naszych skoczków z kryzysu? Czy szukać formy metodą startową, czy jednak w spokoju trenować na mniejszym obiekcie, by odbudować technikę i odzyskać równowagę fizyczna i wiarę w swoje możliwości?
Odpowiedzi w radiowej „Dogrywce” szukali Włodzimierz Machnikowski i Emil Bogumił.
Włodzimierz Machnikowski/mrud