To był udany czwartek dla pomorskich zespołów koszykarskich. Grupa Sierleccy Czarni pokazali, że we własnym domu są niezwykle trudni do pokonania, zwyciężając Zastal Enea BC Zielona Góra. Jeszcze większą niespodziankę sprawiła Asseco Arka, która po dogrywce przywozi do Gdyni zwycięstwo nad Kingiem Szczecin.
W Gryfi kolejne z arcytrudnych zadań wykonali Czarni. Do Słupska przyjechał wicemistrz Polski, do niedawna uczestnik silnej ligi VTB z Zielonej Góry, wzmocniony gwiazdą ligi Devynem Marble z MKS-u Dąbrowa Górnicza. Nie zmieniło to jednak planów i motywacji Czarnych, ktorzy przez trzy kwarty prowadzili równy bój, by w ostatniej odskoczyć rywalowi na bezpieczne kilkanaście oczek. Znakomicie spisywał się duet Marek Klassen – Marcus Lewis, dostarczyciele 35-punktów z całego dorobku gospodarzy. Pierwszy trafił aż pięć trójek i rozdał tyle samo asyst, drugi świetnie trafiał z półdystansu i spod kosza. 11-punktowa przewaga w ostatniej kwarcie wpłynęła znacząco na wysoką różnicę na koniec 80:63 na korzyść Czarnych. W Gryfi mają zatem lidera Ekstraklasy z ogromną strefą komfortu w postaci zaległego spotkania do rozegrania.
ARKA NADAL ZADZIWIA
Teoretycznie o nic nie gra już Asseco Arka, jednak za moment mogą podnieść się dyskusje dotyczące szans play-offowych. Oto bowiem drużyna Mitrovicia wygrywa drugi mecz z rzędu i ma po stronie zwycięstw jubileuszową 10-tkę. To nadal wydaje się za mało na dodatkowy angaż w pucharach, ale kto to wie… W takiej formie Arka może powygrywać jeszcze sporo z pięciu pozostałych gier zasadniczych. W Szczecinie nie wychwalany ostatnio Novak Musić, a rutynowani Filip Dylewicz i Bartłomiej Wołoszyn, wzięli sprawy w swoje ręce. Łącznie trafili 6-trójek i obok Jacobiego Boykinsa byli najsuteczniejszymi graczami Asseco Arki. Wspomniany zaś wcześniej Musić dorzucił do puli 6 asyst. Wynik końcowy 85:78, to efekt mądrzej rozegranej dogrywki, wygranej 13:6.