40 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku w Polsce wprowadzony został stan wojenny. Władzę przejęła junta wojskowa pod przywództwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Ten zamach stanu kosztował życie co najmniej kilkudziesięciu Polaków.
Prace toczyły się w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, a nadzorowali je naczelny dowódca wojsk Układu Warszawskiego marszałek ZSRS Wiktor Kulikow oraz oficerowie jego sztabu. Jednocześnie na Kremlu przygotowywano scenariusz bezpośredniej interwencji państw Układu Warszawskiego. Wstępem do jej przeprowadzenia miały być przewidziane na grudzień 1980 roku wielkie manewry „Sojuz-80”. Ostatecznie, w wyniku nacisków dyplomatycznych USA oraz zapewnień ze strony władz PRL, że „same dadzą sobie radę”, Leonid Breżniew zdecydował o ich odwołaniu.
Na potrzeby stanu wojennego sporządzono projekty różnych aktów prawnych, wydrukowano w Związku Sowieckim 100 tysięcy egzemplarzy obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego, ustalono listy komisarzy wojskowych mających przejąć kontrolę nad administracją państwową i większymi zakładami pracy, a także wybrano instytucje i przedsiębiorstwa, które miały zostać zmilitaryzowane. Od połowy października z obszarem przyszłych działań zapoznawało się ponad tysiąc Wojskowych Terenowych Grup Operacyjnych. Intensywne ćwiczenia w walkach z tłumem przechodziły oddziały ZOMO. W więzieniach przygotowano miejsca dla blisko 5 tysięcy działaczy „Solidarności” i opozycji, którzy mieli zostać internowani na podstawie list sporządzanych od początku 1981 roku.
ZMIANY WE WŁADZACH
Elementem przygotowań do stanu wojennego były również zmiany na szczytach reżimu PRL. 18 października 1981 roku na nowego I sekretarza KC PZPR wybrano gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Tym samym skupił on w swoich rękach kontrolę nad rządem, partią i wojskiem.
Historyk prof. Andrzej Paczkowski w książce „Wojna polsko-jaruzelska” ocenia, że „Solidarność”, opozycja i Kościół nie były przygotowane na wprowadzenie stanu wojennego. – Od lata 1980 roku panował w Polsce właściwie permanentny stan niepokoju, wzmagany przez pogłębiające się trudności życia codziennego. Często powtarzające się okresy mobilizacji i wzrostu poczucia zagrożenia w pewnym sensie uczyniły ludzi obojętnymi na sygnały o planowanych działaniach władz – pisze.
Powstanie NSZZ „Solidarność” stanowiło wyłom w systemie komunistycznym. Przez wielu zachodnich komentatorów zostało uznane za bezkrwawą rewolucję, ale na Kremlu za klęskę „polskich towarzyszy”, co miało zostać „naprawione” wszelkimi dostępnymi środkami. Dlatego we wrześniu 1980 roku władze sowieckie przygotowały wskazówki dla nowego kierownictwa PZPR. Zalecano „przygotowanie kontrataku”, którego celem miał być „powrót na utracone pozycje w klasie robotniczej”.
W kierownictwie „Solidarności” na początku grudnia 1981 r. zdawano sobie sprawę z gwałtownego wzrostu napięcia. Liczono jednak, że do konfrontacji z władzami komunistycznymi dojdzie dopiero po przyjęciu przez Sejm rządowej ustawy „O nadzwyczajnych środkach działania w interesie ochrony obywateli i państwa”. Wielu czołowych działaczy „Solidarności”, przekonanych o swojej sile i poparciu społecznym, wygłaszało nadmiernie optymistyczne prognozy polityczne. Jacek Kuroń uważał, że gen. Jaruzelski w ostatniej chwili „swoim zwyczajem cofnie rękę”. Niektórzy sądzili, że siły milicji nie wystąpią przeciwko robotnikom i być może przejdą na ich stronę.
TYDZIEŃ PRZED 13 GRUDNIA
Decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego zaakceptowana została 5 grudnia 1981 przez Biuro Polityczne KC PZPR. Jaruzelski otrzymał od towarzyszy partyjnych swobodę wyboru konkretnej daty rozpoczęcia operacji. W nocy z 8 na 9 grudnia 1981 roku, w trakcie spotkania z przebywającym w Warszawie marszałkiem Kulikowem, Jaruzelski poinformował go o planowanych działaniach, nie podając jednak konkretnej daty.
Przebieg tego spotkania znany jest z notatki adiutanta marszałka Kulikowa gen. Wiktora Anoszkina. Wynika z niej, że Jaruzelski prosił Sowietów o udzielenie wsparcia militarnego po wprowadzeniu stanu wojennego, jeśli opór społeczny byłby masowy.
– Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady – argumentował przywódca PRL.
– Jeżeli nie starczy waszych sił, to pewnie trzeba będzie wykorzystać Tarczę-81 [za tym kryptonimem krył się przypuszczalnie plan operacji Układu Warszawskiego w Polsce] – odpowiedział marszałek Kulikow. – Zapewne Wojsko Polskie samo poradzi sobie z tą garstką rewolucjonistów – dodał.
OPERACJE „AZALIA” I „JODŁA”
Wojskowy zamach stanu rozpoczął się wieczorem 12 grudnia 1981 roku. Jeszcze przed północą jednostki MSW, składające się z grup specjalnych, oddziałów ZOMO, jednostek antyterrorystycznych, funkcjonariuszy SB, oddziałów Jednostek Nadwiślańskich przy wsparciu wojska rozpoczęły działania. W ramach operacji „Azalia” siły MSW i WP zajęły obiekty Polskiego Radia i Telewizji oraz zablokowały w centrach telekomunikacyjnych połączenia krajowe i zagraniczne. Grupy milicjantów i funkcjonariuszy SB przystąpiły w ramach operacji o kryptonimie „Jodła” do internowania działaczy „Solidarności” i przywódców opozycji politycznej.
Oddziały ZOMO zajęły lokale zarządów regionalnych „Solidarności”, zatrzymując przebywające tam osoby i zabezpieczając urządzenia łącznościowe i poligraficzne. Do miast skierowano oddziały pancerne i zmechanizowane, które umieszczono przy najważniejszych węzłach komunikacyjnych, urzędach i innych obiektach strategicznych.
Przeprowadzono aresztowania wśród niezależnych intelektualistów, w tym wśród organizatorów i uczestników obradującego w Warszawie Kongresu Kultury Polskiej. Główne uderzenie nastąpiło w Gdańsku, gdzie w sobotę zebrała się Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” i gdzie w związku z tym przebywało wielu działaczy i doradców związkowych. Pierwszej nocy zatrzymano w Gdańsku około 30 członków Komisji Krajowej oraz doradców. Tylko kilku osobom udało się uniknąć aresztowania.
O godzinie pierwszej w nocy w Belwederze zebrali się członkowie Rady Państwa, formalnie najwyższego organu władzy. Większość z nich nie wiedziała jednak, jaki był cel tej nocnej narady. Po półtoragodzinnych obradach przedstawiony im dekret o wprowadzeniu stanu wojennego oraz towarzyszące dokumenty (przeciwko zagłosował jedynie przewodniczący PAX Ryszard Reiff). Wszystkie przyjęte dokumenty były antydatowane i nosiły datę 12 grudnia 1981 roku. Dekret o wprowadzeniu stanu wojennego był niezgodny z obowiązującym wówczas prawem, ponieważ Rada Państwa mogła wydawać dekrety jedynie między sesjami Sejmu. Tymczasem sesja taka trwała, a najbliższe posiedzenie izby było wyznaczone na 15 i 16 grudnia.
NIEDZIELA BEZ TELERANKA
Większość Polaków o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziała się o poranku. Po godzinie 6:00 Polskie Radio po raz pierwszy nadało przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego. Kilka godzin później zostało wyemitowane także na antenie obu programów telewizyjnych.
W specjalny sposób potraktowany został przez autorów stanu wojennego przewodniczący „Solidarności” Lech Wałęsa. Władze liczyły bowiem, że uda się im wykorzystać go politycznie. Około godziny drugiej w nocy w jego mieszkaniu pojawili się wojewoda gdański Jerzy Kołodziejski oraz I sekretarz gdańskiego KW PZPR Tadeusz Fiszbach. Poinformowali oni Wałęsę o wprowadzeniu stanu wojennego, stwierdzając, że powinien natychmiast udać się do Warszawy na rozmowy. Przewodniczący „S” odrzucił przedstawiane mu propozycje. Został internowany i odizolowany od innych działaczy „Solidarności”. Po pobycie w Chylicach i Otwocku umieszczono go ostatecznie w ośrodku rządowym w Arłamowie. Nieliczni przywódcy „Solidarności”, którzy uniknęli zatrzymań rozpoczęli w wyjątkowo trudnych warunkach tworzenie struktur podziemnych.
W sumie w pierwszych dniach stanu wojennego internowano ok. 5 tysięcy osób, które przetrzymywano w 49 ośrodkach odosobnienia. Łącznie w czasie stanu wojennego liczba internowanych sięgnęła 10 tysięcy, w więzieniach znalazła się znaczna część krajowych i regionalnych przywódców „Solidarności”, doradców, członków komisji zakładowych dużych fabryk, działaczy opozycji demokratycznej oraz intelektualistów związanych z „Solidarnością”. W celach propagandowych zatrzymano również kilkadziesiąt osób z poprzedniej ekipy sprawującej władzę.
Na podstawie dekretu o stanie wojennym zawieszono podstawowe prawa i wolności obywatelskie, wprowadzono tryb doraźny w sądach, zakazano strajków, demonstracji, milicja i wojsko mogły legitymować i przeszukiwać wszystkich obywateli. Wprowadzono godzinę milicyjną, a na wyjazdy poza miejsce zamieszkania potrzebna była przepustka. Korespondencja podlegała cenzurze, wyłączono telefony. Większość najważniejszych instytucji i zakładów pracy została zmilitaryzowana i była kierowana przez ponad 8 tysięcy komisarzy wojskowych. Zawieszono wydawanie wielu tytułów prasowych, działalność organizacji społecznych i kulturalnych.
KTO DOWODZIŁ…
Formalnym „architektem” stanu wojennego była dwudziestojednoosobowa Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego z gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele. W praktyce była ona jednak ciałem fasadowym, bez jakichkolwiek podstaw prawnych. Najważniejsze decyzje podejmowała nieformalna grupa wojskowych oraz członków partii nazywana dyrektoriatem. W jej skład obok Jaruzelskiego wchodzili: gen. Florian Siwicki – wiceminister obrony narodowej, gen. Czesław Kiszczak – minister spraw wewnętrznych, gen. MO Mirosław Milewski – sekretarz KC, Mieczysław F. Rakowski – wicepremier oraz Kazimierz Barcikowski – sekretarz KC i Stefan Olszowski – sekretarz KC.
… A KTO PROTESTOWAŁ
14 grudnia rozpoczęły się niezależnie od siebie strajki w wielu dużych zakładach. Protestowały huty, większość kopalń, porty, stocznie w Trójmieście i Szczecinie, fabryki. Strajkowano w sumie w 199 zakładach na blisko 7 tysięcy istniejących wtedy w Polsce przedsiębiorstw. Władze uznały skalę sprzeciwu społecznego za stosunkowo niewielką i możliwą do opanowania dostępnymi środkami.
W kilkudziesięciu zakładach doszło do brutalnych pacyfikacji. Szczególnie dramatyczny przebieg miały strajki w kopalniach na Górnym Śląsku, gdzie górnicy stawili czynny opór. 16 grudnia 1981 roku w kopalni „Wujek” w trakcie kilkugodzinnych walk milicjanci użyli broni palnej, zabijając dziewięciu górników. 23 grudnia, przy wsparciu czołgów i desantu ze śmigłowców, udało się stłumić strajk w hucie „Katowice”. Najdłużej trwały protesty w kopalniach „Ziemowit” i „Piast”, gdzie zdecydowano się prowadzić strajk pod ziemią.
Wprowadzając stan wojenny, władze komunistyczne nie zdecydowały się zaatakować bezpośrednio Kościoła. Prymas Józef Glemp od początku apelował o spokój i zażegnanie bratobójczych walk, domagając się jednocześnie uwolnienia internowanych i aresztowanych oraz powrotu do dialogu z „Solidarnością”. W kazaniu wygłoszonym w warszawskim Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej apelował o uniknięcie rozlewu krwi.
Przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego wystąpiły Stany Zjednoczone i inne kraje zachodnie. Prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan ogłosił sankcje gospodarcze wobec PRL. Poinformował także, iż obejmą one również Związek Sowiecki, który, jak stwierdził, ponosił „bezpośrednią odpowiedzialność za represje”. W ciągu następnych tygodni do sankcji przeciwko Polsce przyłączyły się inne kraje.
Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a odwołany 22 lipca 1983 roku. Dokładna liczba osób, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć, nie jest znana. Przedstawiane listy ofiar liczą od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk. Nieznana pozostaje także liczba osób, które straciły w tym okresie zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztw i podczas demonstracji ulicznych czy też w efekcie braku możliwości wezwania pomocy z powodu zablokowania telefonów.
oprac. tm/PAP