Sytuacja miała miejsce w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Słupsku. Dyrektor placówki zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zdaniem dyrektora Klaudiusza Dyjasa ponowne zatrudnienie księgowej to konieczność, bo na rynku brakuje osób z odpowiednimi kwalifikacjami.
– Długo szukaliśmy osoby na to stanowisko. Znaleźliśmy zastępcę głównego księgowego, ale ta osoba podejmując pracę, zastrzegła sobie, że potrzebuje czasu, aby się wdrożyć. To jest 120 mln złotych rocznie i kilkadziesiąt małych budżetów w jednym. Główna księgowa rzeczywiście odeszła na emeryturę, otrzymała należną odprawę za sześć miesięcy oraz ekwiwalent za trzy dni urlopu. Wróciła na stanowisko, ale w drodze ogłoszonego konkursu – mówi dyrektor MOPR w Słupsku.
NIKT SIĘ NIE ZGŁOSIŁ
Do konkursu księgowa zgłosiła się dzień po tym, jak odeszła z pracy. – Nikt inny się nie zgłosił. Nie jestem w stanie ocenić czyjejś subiektywnej oceny. Mogę oceniać merytoryczność pracownika, którego mam zatrudnionego. Chętnie znalazłbym kogoś, kto chciałby i umiał tak radzić sobie z budżetem naszej instytucji, ale naprawdę nie ma takich osób – dodaje.
Główna księgowa ma podpisaną umowę na pracę na dwa lata. W tym czasie ma przeszkolić swoją zastępczynię, która została zatrudniona w ubiegłym roku.
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Słupsku zatrudnia około trzystu osób.
Przemysław Woś/pOr