Dyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku polecił zainstalować sygnalizację świetlną na ulicy, przy której mieszka. Inwestycji nie było w planach na ten rok. Specjalista od bezpieczeństwa ruchu mówi reporterowi Radia Gdańsk, że to zmarnowane pieniądze. – Mieliśmy pieniądze i wydaliśmy je na wniosek mieszkańców – zapewnia dyrektor ZIM w Słupsku Jarosław Borecki.
Sygnalizację z kamerami za 120 tysięcy złotych postawiono na skrzyżowaniu ulic Kaszubskiej i Na Skarpie. Wiceprezydent Słupska Marek Goliński mówi, że nie należy łączyć spraw miejsca zamieszkania dyrektora ZIM z postawieniem sygnalizatorów.
– Z doświadczenia wiem, że zawsze, gdy coś zrobimy, a w pobliżu mieszka ktoś z urzędników, to budzi to kontrowersje. Sygnalizacja jest potrzebna, poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego powinna być naszym priorytetem. Myślę, że na ulicy Kaszubskiej jest potrzebna – tłumaczy.
POTRZEBNA, ALE NIE W TYM MIEJSCU
Specjalista od bezpieczeństwa ruchu drogowego Zbigniew Wiczkowski mówi, że sygnalizacja jest potrzebna, ale jedno skrzyżowanie dalej, w kierunku Siemianic.
– Tu nie ma ani takich potoków podróżnych, ani pieszych, by inwestować w sygnalizację, wzbudzaną przez przechodniów. Trochę wyżej, na skrzyżowaniu Owocowej i Drzymały, mieliśmy wypadki, w tym śmiertelne i tam niestety sygnalizacji nie ma. Jeśli tak będziemy wydawać miejskie pieniądze, to ja nie jestem optymistą. Tym bardziej, że, jak wyczytałem, decyzję podjęto w ZIM. A gdzie radni, władze miasta, Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego? – pyta Wiczkowski.
KOLEJNA KONTROWERSYJNA INWESTYCJA
Budowę sygnalizacji świetlnej sfinansowano z opłat od firm, które przewoziły transporty wielkogabarytowe przez Słupsk.
– Wielokrotnie mieliśmy tu wnioski mieszkańców, to nie jest koniec inwestycji w tym miejscu. Będzie jeszcze ciąg dla pieszych i rowerzystów w kierunku Siemianic. Podkreślam, że budowa sygnalizacji na skrzyżowaniu Drzymały-Owocowej-Kaszubskiej, to 800 tysięcy złotych. Takiej kwoty nie mamy, dlatego wykonano sygnalizację przy ulicy Na Skarpie. Z moim miejscem zamieszkania to nie ma nic wspólnego. Taka była umowa, że pieniądze wydajemy na trasie przejazdu, opłacanego przez firmy wiatrakowe – dodaje Jarosław Borecki.
To już kolejna kontrowersyjna inwestycja dyrektora ZIM-u w Słupsku. Kilka lat temu polecił wyłożyć płytami leśną drogę, która również przebiega blisko jego posesji. Wydano 70 tysięcy złotych. Wtedy argumentowano, że droga wymagała utwardzenia między innymi na potrzeby służb ratowniczych.
Przemysław Woś/mk