1,5 tysiąca osób wzięło udział w ostatnim w tym sezonie Miejskim Chillu na Trawie. „Słupsk zaczyna żyć”

Stowarzyszenie Rozwoju Inspiracje ze Słupska już po raz ósmy, ostatni w tym sezonie, zaprosiło słupszczan na „Miejski Chill na Trawie”. Słupski Park Kultury i Wypoczynku zamienił się w strefę wolno płynącego czasu, warsztatów rękodzieła, spotkań z ciekawymi ludźmi i dobrej muzyki.

– Pierwsza edycja „Miejskiego Chillu” odbyła się w 2017 roku w parku Powstańców Warszawskich, kolejna na słupskim Starym Rynku w 2018 roku, jednak z uwagi na bliskie sąsiedztwo budynków mieszkalnych musieliśmy każdą z imprez zakończyć o godz. 22.00. W tym roku jest inaczej, możemy poszaleć. Jest zielono, ciepło i bez ograniczeń czasowych, jest to przestrzeń, której szukaliśmy cały czas – zauważa Małgorzata Łosiewicz, współorganizatorka imprezy.

„JEST SUPER”

Podczas imprezy oprócz warsztatów, muzyki w klimacie soul i reggae czy upcyklingu można było oznaczyć rower czy skorzystać z porad dietetyka. Słupszczanie też dopisali, przyszło ich 1,5 tysiąca.

 – Miejski chill jest super, ta przestrzeń jest cudowna. Tylu ludzi na jednej imprezie dawno nie widziałam. Słupsk w końcu zaczyna żyć, bo przez ostatnie lata to miasto było w cieniu innych, tych dużych. My tez lubimy się bawić – mówi pani Ala, jedna z uczestniczek imprezy.

MA BYĆ JESZCZE LEPIEJ

Stowarzyszenie Rozwoju Inspiracje jeszcze dobrze nie skończyło tego sezonu, a już myśli o kolejnym. W przyszłym roku ma nadzieję na więcej atrakcji rodem z festiwali z innych miast, ale – jak mówią jego przedstawiciele – czas pokaże, co się wydarzy po drodze.

Joanna Merecka-Łotysz/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj