Na pewno połowów na Bałtyku wschodnim nie można prowadzić do końca roku. Zdaniem Andrzej Krawczuka, Głównego Inspektora Rybołówstwa Morskiego, to może być zbyt krótki okres, by kondycja populacji się poprawiła. – To by musiało trwać zdecydowanie dłużej, tym bardziej, że nie ma zgody co do przyczyn, jest wiele stanowisk. Propozycja, która pojawia się w dyskusji, czyli moratorium na połowy dorszy na trzy lata, musiałaby się wiązać z upadkiem dziedzin gospodarki związanej z połowami. Na przykład sieciarstwa. Na razie zakaz obowiązuje do końca roku, może być przedłużony o kolejne pół roku, ale decyzja w tej sprawie zapadnie w październiku – dodaje Andrzej Krawczuk.
KONTROLA NA BIEŻĄCO
Główny Inspektorat Rybołówstwa Morskiego w Słupsku kontroluje połowy na bieżąco. – Nie jest tak, że w ogóle nie łowi się dorszy. Jest możliwy przyłów przy połowach innych ryb do dziesięciu procent i to jest przestrzegane. Dorsz jest wychudzony, na jego kondycję narzekają zwłaszcza lokalne przetwórnie, które korzystają z ryby z Bałtyku. Moim zdaniem to też wiąże się z tym, jaka jest obecnie sytuacja populacji śledzia i szproty – dodaje Marcin Mystek, naczelnik wydziału inspekcji rybołówstwa.
ZAKAZ DO KOŃCA ROKU
Komisja Europejska wprowadziła zakaz połowu dorszy do końca tego roku. Ryby są chude i małe. Polscy rybacy uważają, że to efekt połowów paszowych, które pozbawiają dorsze pożywienia. Część ekspertów nie wyklucza również, że to wpływ zmian klimatycznych. Polskie Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej uważa, że potrzebne są kompleksowe rozwiązania, a propozycja Komisji Europejskiej dotycząca ochrony dorsza jest niewystarczająca.
Przemysław Woś/mar