Zdaniem policjantów 72-latek był agresywny i wbrew zakazowi jechał rowerem miejskim deptakiem. Mężczyzna zaprzecza jakoby stawiał opór i podkreśla, że mógł jechać deptakiem, bo ma legitymację inwalidy.
Do zdarzenia doszło w maju 2017 roku. 72-latek jechał ulicą Staromiejską. Zatrzymał go patrol policjantów i słuchaczy szkoły policji.
Rowerzysta został skuty kajdankami, bo w opinii policji stawiał opór i nie chciał się zastosować do poleceń funkcjonariuszy. Prokuratura dwa razy odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie uznając, że policjanci nie naruszyli przepisów.
POLICJANT MIAŁ USZKODZIĆ ROWERZYŚCIE RĘKĘ
Mężczyzna skierował do Sądu Rejonowego w Lęborku prywatny akt oskarżenia przeciwko policjantowi z patrolu. Rowerzysta twierdzi, że skuwając go kajdankami funkcjonariusz uszkodził mu trwale rękę.
– Pokazałem legitymację inwalidzką. Ja mam uszkodzony bark i kłopoty z chodzeniem. Lekarze zalecają mi jazdę rowerem. Ze względu na schorzenia jeżdżę wolno. Policjanci chwycił mnie za bark, założył kajdanki i uszkodził mi nerw w ręce. Wszystko jest nagrane na monitoringu, pokazywałem dokumenty – tłumaczy 72-latek.
FUNKCJONARIUSZ UWAŻA, ŻE NIE PRZEKROCZYŁ UPRAWNIEŃ
– Mój klient nie przyznaje się do winy, prokuratura dwa razy odmówiła wszczęcia śledztwa, ponieważ wszystkie dowody wskazują, że zatrzymanie odbyło się zgodnie z przepisami o użyciu środków przymusu bezpośredniego – mówi obrońca policjanta mecenas Bartosz Fieducik.
72-letni mieszkaniec Lęborka domaga się usunięcia funkcjonariusza z szeregów policji i wpłacenia darowizny na fundusz ofiar wypadków drogowych.
Przemysław Woś/pb