Kontrowersje wokół aplikacji dot. edukacji seksualnej w Słupsku. Wulgarne i zbyt bezpośrednie treści?

Dostęp do aplikacji dostali uczniowie w ramach dodatkowych zajęć szkolnych. Część radnych uważa, że treści w niej zawarte są wulgarne i zbyt bezpośrednie. Do protestu przyłączyła się też grupa zaniepokojonych rodziców. Słupski ratusz prostuje błędne informacje, a twórca aplikacji odpiera zarzuty.

– Zawiadomienie do Kuratorium Oświaty złoży Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. To jest bardzo słuszna i konieczna inicjatywa. W 2018 roku, kiedy rada miejska przyjęła program dotyczący edukacji zdrowotnej, który zawierał treści niepokojące, nasz klub był przeciw wprowadzeniu do szkół zajęć z edukacji seksualnej. To bardzo ważne, że my nie wyraziliśmy na to zgody – mówi Anna Mrowińska słupska radna z klubu Prawo i Sprawiedliwość.

– Moim zdaniem przyjęty program potraktowany był bardzo swobodnie, wstydzę się za naszą radę miasta. W podstawie do wychowania w rodzinie jest wszystko, co powinni młodzi ludzie wiedzieć. Tam nigdy nie było deprawacji dzieci. Sama oferta stowarzyszenia Flandria, które wygrało przetarg na zajęcia z edukacji seksualnej w słupskich szkołach od początku budziła kontrowersje – dodaje Anna Mrowińska

TYLKO DODATEK

Projekt edukacji seksualnej w ramach dodatkowych zajęć w szkołach odbywał się od września do grudnia 2019 roku. Udział w nim wzięło prawie 260 uczniów, dobrowolnie i za zgodą rodziców. Kosztował 42 tysiące złotych, a aplikacja dotycząca edukacji seksualnej była tylko dodatkiem w pakiecie złożonego projektu.

– W całym zamieszaniu ważne jest to, że do udziału w tym projekcie zgłosiły się prawie wszystkie szkoły podstawowe i średnie z miasta. Szkoleniem i dodatkowymi zajęciami zainteresowanych było bardzo wielu uczniów, ale niewielu rodziców, bo tylko około 60 osób – mówi Monika Rapacewicz, rzecznik słupskiego ratusza. – Dostęp do aplikacji miały tylko osoby, które uczestniczyły w zajęciach i te, których rodzice wyrazili na to zgodę. Była to młodzież po 14 roku życia – dodaje.

TWÓRCZYNI ODPOWIADA NA ZARZUTY

Twórczyni aplikacji Flandria na zarzuty radnych odpowiedziała nam pisemnie. Wg Aleksandry Skrzypek koordynatora regionalnego, aplikacja nie zawiera wulgarnych stwierdzeń. Używany w niej język jest neutralny, codzienny, czasem medyczny – w zależności od działu, tematu. Informacje zawarte w aplikacji są opisywane w sposób możliwie najprostszy – tak, aby były zrozumiałe dla młodego odbiorcy.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

 

Joanna Merecka-Łotysz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj