Tysiące maseczek, przyłbic i kilkaset fartuchów. Ogromna pomoc Widzialnej Ręki Słupsk w walce z koronawirusem. „Byliśmy ponad podziałami”

Ponad 31 tysięcy maseczek ochronnych, 5 tysięcy przyłbic i 700 fartuchów trafiło do słupskich i okolicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej, szpitala, strażaków, hospicjum a także do osób prywatnych. Wszystko za sprawą około 100 wolontariuszy ze Słupska, którzy organizowali się na profilu facebookowym. Widzialna Ręka Słupsk po 11 tygodniach zakończyła swoją akcję pomocową.

Czas izolacji w naturalny sposób rozwija potrzebę wspólnotowości i wzmacnia więzi sąsiedzkie. W związku z trwającą pandemią COVID-19 mieszkańcy Słupska i regionu słupskiego przez 11 tygodni łączyli swoje siły siły w niesieniu pomocy osobom najbardziej potrzebującym. Wspierali personel medyczny oraz służby bezpieczeństwa, które były i są na pierwszej linii frontu w walce z koronawirusem.

– W akcję szycia i rozwożenia maseczek włączyli się wolontariusze, było to około 60 osób, a także lokalne firmy. To było niesamowite 11 tygodni, bardzo pracowite, pełne empatii, wzajemnej życzliwości i solidarności. Dzieliliśmy się dobrem, co sprawiało nam wszystkim radość. Zawiązywaliśmy w tym pandemicznym czasie wiele nowych znajomości. Osiągnęliśmy spektakularny sukces, co potwierdzają liczby – mówi Danuta Wawrowska, koordynatorka akcji. – Stało się to możliwe dzięki fantastycznym wolontariuszkom, które wyciągnęły z szaf swoje maszyny do szycia, niejednokrotnie angażując wszystkich członków rodziny. Byliśmy ponad podziałami – dodaje Danuta Wawrowska.

SZEROKO POJĘTY WOLONTARIAT

Do organizatorów akcji zgłaszali się strażacy, Zakłady Opieki Zdrowotnej, szpitale, hospicja i osoby prywatne. Wszyscy, którzy tych masek potrzebowali. Widzialna ręka Słupsk to nie tylko maseczki czy przyłbice, ale także szeroko pojęty wolontariat skierowany głównie do pomocy osobom potrzebującym. Tym będącym na kwarantannie czy osobom starszym, dla których wyjście z domu było trudne lub niemożliwe. Wolontariusze robili zakupy, realizowali recepty, wychodzili z ulubionym czworonogiem lub rozmawiali, bo często tej zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem brakowało najbardziej.

Akcją kierowali słupscy harcerze. 

– Wykonaliśmy tych usług kilkaset, w ciągu minionych dwóch miesięcy. To, że oficjalnie akcja się zakończyła nie oznacza końca pomocy. Jeśli ktoś w potrzebie zadzwoni, będziemy reagować – mówi Piotr Merecki, zastępca komendanta hufca.

Warto dodać, że ze słupskim szpitalem nadal współpracuje blisko 20 wolontariuszy. Niosą oni bezpłatną i bezinteresowną pomoc m.in. na oddziałach onkologicznych, neurologicznych, rehabilitacyjnych i pediatrycznych. Pomagają dzieciom i dorosłym, koordynują przeróżne działania.

Posłuchaj całej rozmowy z Danutą Wawrowską:

 

Joanna Merecka-Łotysz/ako

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj