– Jeszcze jakiś czas temu tatuaż kojarzył się z podkulturą więzienną lub był wyrazem buntu. Teraz tatuaże są jak dzieła sztuki, a społeczne podejście do nich znacznie się zmieniło. Gościem Studia Słupsk był tatuażysta Leszek Studziński.
Tatuażysta mówił, że w tym zawodzie trzeba cały czas się rozwijać. – Całe życie człowiek się uczy i zdobywa wiedzę. Tatuaż się rozwija. Nie zgodziłbym się z tym, że wiem już wszystko – mówi Leszek Studziński tatuażysta ze Słupska. – Sporo czytam, spotykam się z innymi tatuażystami, zdobywam wiedzę w bardzo różny sposób – dodaje.
10 LAT W ZAWODZIE
– Generalnie sztuką tatuażu zajmuje się już 10 lat. Mówię sztuka, bo tak to traktuję. Niemniej, całe życie zajmuje się rysunkiem i malarstwem. Parę olejów, akwareli i pasteli mam za sobą. Większość jednak uwagi poświęcałem szkicom. Miałem wystawy i pomyślałem, że warto przenieść tę działalność na skórę. Odwiedzałem liczne studia i obserwowałem, jak tatuaże wykonują inni, a później sam spróbowałem – tłumaczy Leszek Studziński.
TO NIE JEST WYRAZ BUNTU
– Rzeczywiście, jeszcze jakiś czas temu tatuaż kojarzył się z podkulturą więzienną lub był wyrazem buntu. Teraz tatuaże są jak dzieła sztuki, przynajmniej te dobrze zrobione. Bardzo lubię, jak trafia do mnie klient, któremu trzeba pomóc. Zawsze znajduję czas na rozmowę, staram się czegoś dowiedzieć o człowieku i dopiero wtedy zaproponować wzór, jestem trochę jak psycholog – dodaje Leszek Studziński.
Posłuchaj rozmowy z Leszkiem Studzińskim, tatuażystą ze Studia Koliber w Słupsku:
Joanna Merecka-Łotysz/mm