Bursztyn, sprzedawany w automatach, jest prawdziwy. Państwowa Inspekcja Handlowa w Słupsku zweryfikowała zarzuty klientów, którzy poskarżyli się, że zamiast jantaru mieli dostawać zwykłe kamienie. Skargi trafiły do PIH oraz policji.
Chodzi o urządzenia, postawione w nadmorskich miejscowościach, w których w wakacje można było kupić „złoto Bałtyku” za pięć złotych. Państwowa Inspekcja Handlowa zleciła fachową analizę, przekazując do zbadania pięć sztuk bursztynu, kupionego w automatach, międzynarodowemu Stowarzyszeniu Bursztynników.
SKARGA NIEZASADNA
– Okazało się, że w automatach rzeczywiście jest bursztyn, ale klienci mogli się czuć rozczarowani. Jakość i wygląd tego bursztynu były nieco inne, niż wyobrażenie klientów lub to ,co widują w przypadku biżuterii czy w sklepach, gdy bursztyn jest obrobiony czy oszlifowany. Nie ma wątpliwości, że to jest bursztyn i skarga w związku z tym była niezasadna – mówi Małgorzata Stenka z Państwowej Inspekcji Handlowej w Słupsku.
Urządzenia, sprzedające bursztyn, stały między innymi w Rowach i Poddąbiu.
Przemysław Woś/ako