Za nami XIV Otwarte Mistrzostwa w Zbieraniu Grzybów. W leśnych zmaganiach udział wzięło ponad 70 osób. Zawodnicy mieli wyznaczony teren, gatunki grzybów i 2,5 godziny na zebranie jak największej ich liczby.
– 14 lat z rzędu spotykamy się tutaj, w Korzybiu, aby pobawić się, nauczyć się i poznać, jakie grzyby powinno się zbierać. Zapisało się 67 uczestników, ale wyszło ich zdecydowanie więcej, nie każdy chciał brać udział w zawodach. Ta impreza jest też świetnym pretekstem do tego, aby wyciągnąć ludzi z domu – mówi Kamil Szydłowski z Nadleśnictwa Warcino.
CHODZI O ZABAWĘ
– Mamy 6 kategorii, 6 konkurencji, które traktujemy, podkreślę, jako zabawę. Chcemy zaprowadzić tych ludzi do lasu, aby dobrze poznali gatunki grzybów. Zbieramy określone gatunki grzybów, nie wszystkie. Dziś zbierany był prawdziwek, czyli borowik szlachetny, podgrzybek, pieprznik jadalny, czyli ta potoczna kurka, dwa koźlarze – czerwony i babka, czyli ten nazywany brązowym, a także rydz. Kategorie są różne. Oprócz wagi zebranych grzybów jest na przykład konkurencja jednego pojedynczego grzyba. Mierzymy wtedy długość nóżki, wielkość kapelusza i pod uwagę bierzemy jego wagę. Ciekawą konkurencją jest też wybranie spośród zbiorów najbardziej nietypowego grzyba. Może być taki z odwróconym kapeluszem, krzywą nogą czy wyrastający w dziwnym miejscu. Wszystkie grzyby konkursowe są sortowane i oceniane przez pracowników Nadleśnictwa – tłumaczy Kamil Szydłowski.
PEŁNE KOSZE
– Bywam tutaj praktycznie co roku, ale tym razem niczego szczególnego, mimo pełnego kosza, nie zebrałam. Praktycznie same podgrzybki. Miałam nadzieję znaleźć dużego prawdziwka, ale niestety się nie udało – mówi uczestniczka leśnych zawodów.
– Ja grzyby zbierałam z mężem. On podnosił i pytał, czy aby jadalny. Mamy pełen kosz, jak na pierwszy raz jest super – dodaje kolejna uczestniczka.
Królową grzybobrania została pani Wiktoria Sztobnicka, która zebrała ponad 10 kg grzybów.
SPOTKANIE Z MYKOLOGIEM
Grzybobranie w Korzybiu urozmaicone było spotkaniem z mykologami. Na przygotowanym przez nich stoisku można było zobaczyć najbardziej nietypowe jadalne grzyby, nawet muchomory.
– Wszyscy myślą, że muchomor jest trujący. Owszem, ale nie każdy. Muchomor czerwieniejący jest jadalny. Tak samo rdzawa panienka, są jeszcze muchomory szyszkowate, właściwie większość muchomorów jest jadalna. Z ciekawszych jadalnych grzybów jest jeszcze żółciak siarkowy. Najlepsze są młode, pojawiają się w maju. Stare żółciaki już są łykowate i niejadalne. Z nich robimy kotlety, tak jak schabowe – mówi Mirosław Wantoch-Rekowski, mykolog.
– Purchawica olbrzymia jest biała na zewnątrz i oprócz tego, że jest wyśmienita na talerzu, ma jeszcze walory lecznicze. Podobno stwierdzono już naukowo, że wspomaga leczenie kobiecych chorób nowotworowych – dodaje Mirosław Wantoch-Rekowski.
CHARYTATYWNY KIERMASZ
Imprezę w Korzybiu połączono z kiermaszem wypieków oraz przełajowym Biegiem po Kozaka, organizowanym przez Fundację VALETUDINARIA. Pozyskanie środki przekazane zostaną na leczenie starszego chorążego sztabowego Henryka Łepeckiego.
– Zbieramy środki na turnus rehabilitacyjny dla naszego żołnierza i przyjaciela Henryka Łepeckiego – mówi st. chor. Adam Nesterowicz, współpracujący z Fundacją Valetudinaria, która wspiera wojskową służbę zdrowia.
– Jestem ostatnim dowódcą dywizjonu pana chorążego Łepeckiego. Dywizjon,u w którym pan chorąży służył. Żołnierze nigdy nie zostawiają swoich podopiecznych, swoich podwładnych, czy to na polu walki, czy też w takich trudnych sytuacjach, jak to ma miejsce dzisiaj – mówi ppłk Grzegorz Konkel. – Do tej imprezy charytatywnej przyłączyli się przedstawiciele różnych jednostek wojskowych – dodaje Konkel.
W sumie w charytatywnym Biegu po Kozaka udział wzięło około 60 osób.
Joanna Merecka-Łotysz/mm