Spór o etykę wśród radnych w Dębnicy Kaszubskiej koło Słupska. Część rajców zarzuca przewodniczącemu, że jego rodzina zarabia na umowach z urzędem gminy. Firma żony Krzysztofa Badowskiego wygrała przetarg na przygotowywanie posiłków w szkole za niemal milion złotych, a firma szwagra na odśnieżanie lokalnych dróg.
Zdaniem części radnych budzi to spore wątpliwości, bo można odnieść wrażenie, że obiema firmami zarządza przewodniczący Rady Gminy Dębnica Kaszubska, a nie osoby występujące w dokumentach. Radny Piotr Paczesny podkreśla, że nie mówi o złamaniu prawa, ale naruszeniu etycznych zasad sprawowania mandatu radnego i funkcji przewodniczącego rady gminy.
– Ludzie widzą, co się dzieje, jak firma funkcjonuje, kto nią zarządza. Jest to zachowanie co najmniej nieetyczne. Nie oskarżam go o łamanie prawa, ale to jest nie w porządku. Szwagier wygrywa przetarg, nie mając ciągnika, niczego, co potrzebne. Gmina nie żąda od firm, żeby przedstawiły specyfikację, wyposażenie, jakim dysponują do odśnieżania. W rezultacie pan przewodniczący osobiście odśnieża, jak spada śnieg. Wsiada w swój ciągnik, swój zaznaczam, nie tej firmy, bo ta nie ma żadnego sprzętu – dodaje radny.
„NA ZASADZIE ZASTĘPSTWA”
Reporter Radia Gdańsk spytał przewodniczącego Rady Gminy Dębnica Kaszubska Krzysztofa Badowskiego, czy odśnieża ulice, zamiast angażować w to firmę szwagra, która wygrała przetarg.
– Sytuacja może miała kiedyś miejsce na zasadzie zastępstwa. Szwagier pomaga mnie, a ja jemu. I tyle – mówi Badowski podkreślając, że zarówno w przypadku przetargu na przygotowywanie posiłków, jak i odśnieżanie dróg w gminie, nie ma sobie nic do zarzucenia.
„KONEKSJE SĄ NIEUNIKNIONE”
Wójt gminy Iwona Warkocka podkreśla, że wszystkie procedury zostały dotrzymane, a chętnych lokalnych firm do świadczenia usług na rzecz samorządu wciąż brakuje.
– W przetargu na dożywianie nie było więcej chętnych. Była jedna, jedyna firma z naszego terenu. Być może to niewygodne i źle wygląda, ale jest to zgodne z prawem. Można mówić, że jest to nieetyczne, ale tym sposobem w małych gminach okazałoby się, że tylko ludzie z zewnątrz mogliby pracować, bo tutaj koneksje są nieuniknione. Brat, siostra, szwagier, zięć… Ludzie, którzy prowadzą firmy na terenie gminy i mają w rodzinie radnego czy wójta, musieliby się wyprowadzić – dodaje wójt Iwona Warkocka.
W stosunku do dwójki opozycyjnych radnych wszczęto w radzie gminy procedury: w jednym przypadku wygaszenia mandatu radnego, a w drugim wyrażenia zgody na zmianę umowy o pracę, która będzie skutkowała zdegradowaniem na niższe stanowisko w gminnej spółce komunalnej.
Przemysław Woś/mk