W Słupsku brakuje personelu do przeprowadzenia szczepień na koronawirusa. W takiej sytuacji jest miejski ZOZ oraz słupskie szpitale.
– Wymagania postawione przed POZ-etami są tak wyśrubowane, że przy założeniu, że nie pozyskamy innego lekarza niż ci, którzy dzisiaj pracują, będzie problem z organizacją – mówi dyrektor Samodzielnego Publicznego Miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej Violetta Karwalska. – Wymóg jest taki, że ma to działać 5 dni w tygodniu i ma być wyszczepionych 188 pacjentów tygodniowo – tłumaczy.
Jak twierdzi dyrektor, wymóg ten jest nie do spełnienia.
– Poza tym mamy umowy z narodowym Funduszem Zdrowia, które musimy realizować. Jeżeli skupilibyśmy się wyłącznie na szczepieniach, to co powiedzieliby nasi pacjenci, którzy potrzebują wizyty u lekarza? – opowiada Violetta Karwalska.
LEKARZE SĄ PRZEMĘCZENI
Dyrektorka dodaje, że nie chodzi tylko o miejsce.
– Mamy pięć przychodni i mogę oddelegować część do wykonywania szczepień. Problem jest z zatrudnieniem osób, które będą tam pracować. Mój personel jest przemęczony. Dziennie lekarz przyjmuje po 40 osób, a dokładając szczepienia daje to dodatkowych 36 osób więcej – twierdzi Karwalska.
PRECYZJA
Lekarze wskazują na kolejne trudności, które wpłyną na czas pracy. Chodzi o dzielenie szczepionki z ampułek. Z jednej ampułki musi powstać pięć zastrzyków. Wymagana jest przy tym precyzyjna dawkowania.
Szczepionki w pierwszej kolejności mają otrzymać seniorzy powyżej 75-ego roku życia, medycy oraz przedstawiciele służb mundurowych. Rząd zapowiada, że szczepionki mogą pojawić się na przełomie stycznia i lutego.
Marcin Kamiński/ako