Koronawirus zatrzymał Polaków na Wyspach i nie wszystkim członkom rodziny uda się dotrzeć do domu na święta. Swoimi spostrzeżeniami i odmiennymi zakończeniami podobnej historii postanowiły podzielić się mieszkanki Słupska – pani Krystyna i pani Paulina.
W najtrudniejszej sytuacji są ci, którzy w ostatniej chwili dowiedzieli się, że ich loty zostały wstrzymane i nie mają szansy spędzić najbliższych dni z rodziną. Cieszą się ci, którzy na powrót do kraju zdecydowali się kilka dni wcześniej. W takiej sytuacji znalazły się dwie słupszczanki.
– Nam się udało. Nie wiedzieliśmy wcześniej o tym, że zamkną granice. Planowaliśmy przyjazd do Polski w piątek, ale właśnie na wieść o tym, że możemy nie mieć możliwości przyjazdu do domu, spakowaliśmy się w poniedziałek i przyjechaliśmy do rodziny na święta. Nie wiemy, jak będzie wyglądał nasz powrót, ale cieszymy się, że utknęliśmy tutaj. Jest szansa, że wrócimy normalnie, choć nie mamy pewności, czy granice będą już otwarte – opowiada pani Krystyna, która na co dzień mieszka w Londynie.
TĘSKNI ZA TATĄ
W trudnej sytuacji znalazła się także pani Paulina ze Słupska, której mąż nie wróci do domu na święta.
– Wściekłam się bardzo. Mąż miał zaplanowany przylot w nocy z 23 na 24 grudnia. Niestety, został w pracy. To jest chyba najtrudniejszy czas dla nas. Mamy półtoraroczną córeczkę, która bardzo już tęskni za tatą. Nie przyszedł nam wcześniej taki scenariusz do głowy. Mam nadzieję, że potrwa to dwa tygodnie. Z informacji, które otrzymał mąż wynika, że po 6 stycznia będzie mógł już planować przylot do domu – stwierdza pani Paulina.
POSŁUCHAJ:
We wtorek w naszym regionie potwierdzono 84 nowe zakażenia koronawirusem. Patogen wykryto u 42 osób ze Słupska i u 42 z powiatu. W powiecie bytowskim jest 10 nowych zakażeń, w lęborskim 13.
Joanna Merecka-Łotysz/mw